Stawanie w prawdzie – etapy
1. Przyznanie się do winy, stanięcie w prawdzie przed faktem, do którego dopuściłam/łem, oznacza przyznanie się:
- do kłamstwa
- do oszustwa
- do zabiegania o moje dobro
- do dążenia, by kogoś upokorzyć
- do udowodnienia, ze góruję nad kimś
- do fochów, strojenia min, wymownych spojrzeń, gestów, trzaskania drzwiami, by zrobić przykrość, by się odegrać, by poniżyć
- do uporu, zawziętości, kłótliwości, by postawić na swoim
- do zrzucania odpowiedzialności, winy na drugą osobę
- do tego, że to ja jestem powodem kłamstwa
- do krzywoprzysięstwa
- do tego, że kogoś do czegoś zmusiłam/łem
- do tego, że celowo doprowadziłam/łem do zaistniałej sytuacji
- że celowo działałam/łem, by ukryć swój błąd
- że wpędziłam/łem kogoś w poczucie winy
- że wykorzystałam/łem sytuację
Przyznanie się teraz do nagiej prawdy o mnie stanowi fundament procesu oczyszczenia.
2. Proś Boga o wybaczenie:
Panie Boże, przepraszam, wybacz mi, że…
3. Zadośćuczynienie – spisz winy względem drugiej osoby najpierw na kartce.
Przepraszam Cię, że zrobiłam…
Że wymusiłam…
To było celowe…
Zrozumiałam…
Nie przyznając się do błędu, wyżywałam się na Tobie…
Doprowadziłam się do takiego stanu, że Tobie to zrobiłam…
Ukrywałam błąd, żeby wyjść z twarzą przed Tobą.
Odkryłam swoje kłamstwo, nieuczciwość…
Zależy mi na prawdzie teraz.
Przepraszam, że taka jestem w tej sytuacji, że to się wydarzyło.
Uwaga! Nie składamy obietnic na przyszłość!
Modlitwa „Wybacz mi” ma sens, gdy czynię to w tej kolejności:
- W Imię Jezusa Chrystusa wybaczam Tobie… wymieniam, co mnie dotknęło, co mnie niszczy i oddziela od Ciebie; konkretnie sytuacje.
- Proszę o wybaczenie tę osobę
W imię Jezusa proszę wybacz mi… – konkretnie wymienię to, co zostało odkryte, co dostrzegam.
Dodaję również: Wybacz mi to, czego nie dostrzegam, a Ty jesteś tym zraniony.
Sposób prowadzenia zapisów
- Opisuję dokładnie sytuację.
- Zapisuję na podstawie tej opowieści, co mam do wybaczenia, wyciągam konkret.
- Przepraszam za każdą zaciętość wobec Boga.
- Przepraszam tę osobę.
Pamiętam o żywionych urazach, zaciętości, trzymanych w sobie długo nieprzebaczeniach, o trzymaniu złości po to, by w odpowiednim momencie zranić, poniżyć, wypomnieć.
Postępuję, jak pouczał Syrach:
Nie odwracaj oka od proszącego
i nie dawaj człowiekowi sposobności, aby cię przeklinał.
Gdy bowiem przeklnie cię w gorzkości duszy,
Ten, co go stworzył, wysłucha jego życzenia.Syr 4,5-6
Wiele faktów, czynów, nieprzebaczeń, zaciętości jest utajonych. Są one celowo zakryte, ale tkwią w głębi. Odkopać je – oto zadanie!
Przyjrzyj się sobie. Może masz tak: jesteś spokojny i nagle przychodzi sytuacja, w której dopada Cię zdenerwowanie, złość, wyrzucasz z siebie wulgaryzmy (posługiwanie się nieprzyzwoitymi słowami), bluźnierstwa („wypowiadanie przeciwko Bogu – wewnętrznie lub zewnętrznie – słów nienawiści, wyrzutów, wyzwań, mówienie źle o Bogu, braku szacunku względem Niego w słowach, nadużywanie imienia Bożego” (KKK nr 2148) , także szydercze, ironiczne, kpiące, pozbawione respektu wypowiedzi o Bogu). Kiedy to Ci się przydarza, to oznacza, że gdzieś coś było zatajone. Że są nieuregulowane sprawy w relacjach. Trzeba się temu przyjrzeć . Skąd to mi przychodzi, dlaczego tak mi to robi.
Powiedz na modlitwie: W Imię Twoje Jezu wyrzekam się wszelkiej sytuacji, która jest powodem tej złości, tego zachowania. Powiedz mi, Panie, co to jest.
Zastanów się przy tym, przez kogo ma przyjść odpowiedź. Czy to będzie Twoje wnętrze, czy też stanie się tak przez drugiego człowieka. A może właśnie Bóg da światło przez osobę prowadzącą? Poproś, by w Imię Jezusa Chrystusa dana osoba Tobie to powiedziała. Podejdź do tego z wiarą, odrzuć wątpliwości, a tak się stanie.
Pan mówi:
Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków. Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym! Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam. Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana, bo jest mężem chwiejnym, niestałym we wszystkich swych drogach.
Jk 1,2-8
Kim jest człowiek chwiejny? To ten, który nie wypełnia niczego dobrze – ani tego, co dobre, ani tego, co złe. Jest trochę tu, trochę tu. Czyli nigdzie. Na czymś, co jest ruchome, nie da się nic zbudować stałego. Bóg nie zainwestuje w chwiejnego człowieka, który ma wątpliwości, który nie dowierza. Nie otrzymam wtedy niczego trwałego od Boga. Nawet mam nie pomyśleć, że mogłoby być inaczej.
Moje postępowanie ma być dobre, mam o to zadbać, zwłaszcza względem tych, którzy źle mi czynią. Nie wolno mi odpowiadać złem na zło. Niewłaściwe jest również „wychylanie się” i nawracanie otoczenia. Nauka dla innych ma wynikać z mojego przykładu, z mojego postępowania:
Umiłowani! Proszę, abyście jak obcy i przybysze powstrzymywali się od cielesnych pożądań, które walczą przeciwko duszy. Postępowanie wasze wśród pogan niech będzie dobre, aby przyglądając się dobrym uczynkom wychwalali Boga w dniu nawiedzenia za to, czym oczerniają was jako złoczyńców.
1P 2, 11-12
W znoszeniu cierpień niezawinionych mam naśladować Jezusa:
Niewolnicy! Z całą bojaźnią bądźcie poddani panom nie tylko dobrym i łagodnym, ale również surowym. To się bowiem podoba [Bogu], jeżeli ktoś ze względu na sumienie [uległe] Bogu znosi smutki i cierpi niesprawiedliwie. Co bowiem za chwała, jeżeli przetrzymacie chłostę jako grzesznicy? – Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie.
1P 2, 18-23
Jak znosić trudności w relacji z mężem? W relacjach z osobami z mojego otoczenia? Czy nawracać, ewangelizować, pouczać? Odpowiada święty Piotr:
Tak samo żony niech będą poddane swoim mężom, aby nawet wtedy, gdy niektórzy z nich nie słuchają nauki, przez samo postępowanie żon zostali [dla wiary] pozyskani bez nauki, gdy będą się przypatrywali waszemu, pełnemu bojaźni, świętemu postępowaniu. Ich ozdobą niech będzie nie to, co zewnętrzne: uczesanie włosów i złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca człowieka o nienaruszalnym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga. Tak samo bowiem i dawniej święte niewiasty, które miały nadzieję w Bogu, same siebie ozdabiały, a były poddane swoim mężom.
1P 3,1-5
W sytuacji trudnej zachować należy milczenie. Wtedy, gdy chcesz dochodzić sprawiedliwości, zachowaj milczenie. Jak Jezus przed Piłatem, jak Jezus przed Herodem.
Pamiętasz historię o wodzie świętego Wincentego?
Opowiadają, że do świętego Wincentego Ferreriusza przyszła kiedyś pewna kobieta i zaczęła się uskarżać na swego męża.
– On jest taki nieznośny i gderliwy, że dłużej już z nim nie wytrzymam.
Święty postanowił dać jej środek, który miał sprawić, że do ich domu wróci pokój.
– Idź do naszego klasztoru – powiedział – i powiedz furtianowi, żeby dał ci trochę wody z klasztornej studni. A kiedy twój mąż wróci do domu, wypij odrobinę tej wody. Trzymaj ją jednak ostrożnie w ustach, a zobaczysz rzecz niebywałą.
Kobieta wiernie wykonała polecenie Świętego. Kiedy mąż wrócił do domu i zaczął dawać upust swej niecierpliwości i złemu samopoczuciu, żona szybko sięgnęła po cudowną wodę i zacisnęła wargi, aby nie uronić z ust ani kropli. I rzeczywiście, wkrótce mąż zamilkł. Tego wieczoru burza minęła nadzwyczaj szybko. Jeszcze kilka razy kobieta użyła tajemniczego środka; zawsze z tym samym cudownym skutkiem. Mąż od tej pory stał się dużo lepszym człowiekiem, a nawet zaczął podziwiać jej łagodność i cierpliwość. Kobieta poszła ponownie do świętego Wincentego, by opowiedzieć mu o działaniu cudownej wody. Święty wyjaśnił jej:
– Woda z klasztornej studni nie sprawiła żadnego cudu. Cud zawdzięczasz milczeniu. Wcześniej swoimi odpowiedziami doprowadzałaś męża do pasji. Twoje milczenie wyciszyło go i złagodziło jego zachowanie.
O. Jerzy Zieliński, Walka duchowa ( Filar cierpliwości, konferencja 2)
Pamiętaj: oczyszczanie to proces. To wypalanie w piecu.
Przeczytaj świadectwo kobiety, która stanęła w prawdzie.
Dążąca do świętości… Pilnująca się, by nie popełnić jakiegoś grzechu… by nie upaść… Blisko Boga. Taka niby byłam. A w rzeczywistości egoizm, moje „ja” i tyrania przysłaniały mi oczy.
Potrzeba było zepsuć radość Zmartwychwstania Pańskiego, żebym mogła to dostrzec. Kolejnym etapem było stanięcie w prawdzie i przyznanie się do błędu, ale nie tylko przed Bogiem, to przyszło z łatwością. Tę prawdę miałam powiedzieć mężowi, którego najbardziej dotykał mój egoizm, dowództwo i tyrania. Zadanie niby proste. Cóż to przecież takiego – przyznać się do błędu, przytulić i przejść do trybu normalności. O nie, nie! To nie tak. Nie tędy droga. Najpierw opisz wszystko, opisz sytuację, która zaistniała, każdy szczegół, co zrobiłaś, jak zrobiłaś, jak się zachowałaś. Dopiero po opisaniu tego wszystkiego zobaczyłam tę nędze. Czytałam jakbym oglądała film z sobą w roli głównej – w roli tej negatywnej postaci. Było mi wstyd, czułam obrzydzenie. Zrobiło mi się niedobrze, zebrało mnie na wymioty. No dobrze, ale teraz jak to opowiedzieć mężowi. Co on sobie pomyśli.
Sytuacja świąt i mojego zachowania uświadomiła mi, że wszystko się sypie, że jest źle, moje małżeństwo wali się jak domek z kart, a ja nic z siebie nie mogę. Co robić? Brak mi pomysłu. Wiem, że robię źle, ale nie potrafię tego zahamować. Duma, moja „ja” i egoizm nie pozwalały mi ustąpić. No jak to, teraz? Tak po prostu? A gdzie stanowczość, radykalizm? Jak odpuszczę, nic sobie nie będzie ze mnie robił. Wyrzekam się, przepraszam Jezusa, a dalej brnę w to samo i stawiam na swoim. Gdzie szukać pomocy? Święta… to przecież nie będę dzwonić do opiekuna i zawracać mu głowy. I tak męczyliśmy się oboje – i ja i on. A żelazny mur mojego egoizmu oddzielał nas od siebie. Sytuacja była beznadziejna. Po ludzku nie do uratowania. Ale dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Nadszedł w końcu wieczór odpowiedni na rozmowę. Trudną rozmowę, jak się okazało dla mnie. Był wstyd i łzy. A on jak nigdy słuchał, nie przerywał i czekał, jak skończę. Zrozumiał. Przytulił. Potem długo jeszcze siedział i myślał.
To, co zaczęło się dziać kolejnego dnia i nadal trwa zaskoczyło mnie. To coś nowego, nieznanego dla mnie do tej pory. Obudziły się we mnie uczucia, których nie znałam. Zaczęłam tęsknić za moim mężem, czekać, kiedy wróci. W środku radość mimo wstydu i bólu. Radość i wdzięczność Bogu, że mi go dał, że jest. Po raz pierwszy doceniłam, że Pan Bóg mi go dał, że jest przy mnie, że tak niewiele brakowało, abym go straciła. Teraz mogę głośno i tak po prostu powiedzieć, że kocham swojego męża i kocham Boga w moim mężu. Żony bądźcie poddane mężom… Teraz nadszedł czas, aby to mój mąż mnie prowadził, a nie ja jego. Chwała Tobie Panie. Bądź uwielbiony Ojcze w naszym małżeństwie.
Amen.
Contents