Pokój z Tobą! W tym tygodniu słuchamy konferencji ojca Augustyna Pelanowskiego: Nie mamy prawa, jak szatan, oskarżać innych. Skrucha i metanoja.
Konferencja ta dostepna jest również w formie spisanej tutaj.
Pomyśl: jakiego życia pragnę- spełniać wolę Boga w „Niniwie” czy po swojemu uciekać do „Tarszisz”?
Ile we mnie jest z Jonasza? Której prawdy o sobie nie chcę znać? Czy mam swiadomość , że grzechy są moje i ich konsekwencje również?
Może właśnie jestem we wnętrzu wielkiej ryby? Czy mam doświadczenie uwięzienia w jakimś położeniu, sytuacji? Po co to uwięzienie jest mi potrzebne? Dlaczego trudności nie odchodzą?
Dlaczego Bóg nie słucha moich próśb (choć słyszy) i nie wyzwala z nałogu, z grzesznego zniewolenia? Kiedy Bóg mnie usłyszy?
Pomyśl i wynotuj sobie dokładnie, nazwij po imieniu: na jaki grzech „mnie stać”? Na nałogi, nieczystości, obmowy, niepomaganie drugiemu, dokopywanie współmałżonkowi?… na co jeszcze? na co mnie jeszcze stać w nieprzestrzeganiu Bożych przykazań? stać mnie na to, by potem się źle czuć z tego powodu, by mieć pretensje do Boga? stać mnie, by ponarzekać? w jakim kierunku sie rozpędziłem? stać mnie na to, by chcieć dalej w tym trwać? Stać mnie na to, żeby się przyznać? A może już stać mnie na to, by nie chcieć sięgnąć po to, co robię? I już nie stać mnie, by zgrzeszyć ponownie taką postawą?…
Na jakie dobro „mnie stać”? Również wypisz. Nie przerażaj się tym, że zobaczysz u siebie grzech, słabość, że widzisz niedociągnięcia. Gdy je zobaczysz, powiedz: Jezu, oddaję Ci to, co teraz we mnie wstydliwe. I westchnij na Mękę Jezusową.
Którego grzechu nie nazywam po imieniu, ale pudruję go, opowiadam w konfesjonale zbędne okoliczności, okrywam woalem niedopowiedzenia, szukam usprawiedliwień, wypieram się go? Już wiem, dlaczego grzechy sie powtarzają?
Czy przeżywam skruchę, czy też potepiam się sam, bo jestem niedoskonały?
Czy Twoja przeszłość jest taka, że prosisz Boga, by odpuścił trudności, które masz teraz? czy nie wołasz, by cokolwiek sie zmieniło? dlaczego musi tak być ? gdy przychodzi czas, gdy furtian wychodzi (przypomnij sobie historię św. Franciszka o radości doskonałej – zajrzyj do „Traktatu o trudnościach”), by Cię obić trzeci raz, a ty nie zezłościsz się; a kiedy Cię bedzie okładał, pomyślisz sobie o Męce Chrystusowej… wtedy jest radość doskonała… Gdy przeszłość dala Ci do wiwatu, trudności dały Ci do wiwatu, gdy współmałżonek, sąsiad czy szef w pracy „obłoży Cię kijem”, pomyśl o Męce Chrystusowej. Kontempluj, adoruj wybrany moment z Męki Pana Jezusa. Na przykład pomyśl o tym, jak kolec z korony cierniowej wbija się mocno w prawą skroń Jezusa, a krew cieknie po Jego policzku. Nie pomyśl o niesamowitości, o grozie tego momentu czy innego, ale pomyśl: Jezu, to dla mnie, to dla mnie to zrobiłeś? to za mnie nie ponarzekałeś? przyjąłeś to? znajdź sobie coś podobnego w Mece Chrystusowej. Powiedz: tak, dla mnie to Jezu uczyniłeś… Zajmij się Jezusem, nie sobą… co mnie wtedy odłączy od tej radości dosknałej? oddaję moje brzemię Jezusowi, a dostaje od Jezusa- to Jego brzemię, które jest słodkie… nie wnikaj po co, dlaczego to zrobił… zawołaj: Jezu, daję Ci te moją trudność… Na co mnie jeszcze stać- by babrać się dalej w moich trudnościach, w moim zajmowaniu sie sobą, czy stać mnie już na co innego? Nie przerażaj się tym, że zobaczysz u siebie grzech, słabość, że widzisz niedociągnięcia. Gdy je zobaczysz, powiedz: Jezu, oddaję Ci to, co teraz we mnie wstydliwe. I westchnij na Mękę Jezusową: Jezu, to dla mnie? Zrób tak to, jak potrafisz, a będziesz mieć radość doskonałą.
Porozmawiaj z osobą prowadzącą na co Cię stać lub- jeśli to zbyt intymne- zostaw w spowiedzi świętej. Po kolei pracuj nad swoimi grzechami.
Błogosławionego tygodnia!