O szemraniu, narzekaniu, oczernianiu i obmowie
Bóg stworzył świat za pomocą Słowa. Bóg rzekł i stało się. Bóg widział, że każde stworzenie było dobre. Bóg nazwał to, co stworzył. Nie tylko Słowo Boga ma moc. Moje słowa również. Mają moc przeklinania lub błogosławienia – drugiego i siebie. Nie tak dawno byliśmy świadkami kampanii wyborczej, również w naszym mieście. Język debat, forów internetowych, rozmów ulicznych, dyskusji rodzinnych odzwierciedla to, co mamy w sercach. Polityka niewątpliwie rozwiązuje języki. Nie oznacza to jednak, że od grzechów języka jesteśmy wolni poza tym tematem. Nie są od nich wolni ani świeccy, ani duchowni. To nasza stała pieśń życia codziennego. Każdego dnia z naszych ust płynie melodia diabła!
Jak ona brzmi? To szemranie, narzekanie, obmowa, oczernianie. Tak być nie może – surowo naucza święty Jakub:
Niech zbyt wielu z was nie uchodzi za nauczycieli, moi bracia, bo wiecie, iż tym bardziej surowy czeka nas sąd. Wszyscy bowiem często upadamy. Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wichrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jak odpowiada woli sternika. Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi! Czyż z tej samej szczeliny źródła wytryska woda słodka i gorzka? Czy może, bracia moi, drzewo figowe rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Także słone źródło nie może wydać słodkiej wody.
Jk 3, 1-12
Szemranie, narzekanie
Przypomnijmy sobie historię Izraelitów. Bóg wyprowadził ich z domu niewoli, z Egiptu, by poprowadzić ku Ziemi Obiecanej. Otrzymali wolność. Wyszli ze swoich siedzib tak, jak stali. Po dziesięciu plagach zesłanych na Egipt wreszcie mogli wyruszyć. Faraon wydał zgodę. Bóg objawił Izraelitom już dziesięć razy swoją moc, by mogli Mu zaufać. Jeszcze jedno: oto rozstąpiły się wody Morza Czerwonego. Iluż jeszcze potrzeba im było dowodów, by zaufać Bogu bez reszty, że opiekuje się nimi i nie da zginąć na pustyni? Wystarczy trud, wystarczy głód, pragnienie. I już szemrzą: że w Egipcie było lepiej, że mieli co jeść, pić, gdzie spać. Ile jeszcze znaków potrzeba, by nie mieli wątpliwości? Każda kolejna trudność, wywołuje to samo – szemranie, narzekanie. Czy daleko nam do Izraelitów? Nie, mamy tę samą naturę. … szemrzemy, często za plecami, nie mówiąc na głos, o co chodzi, … mamy problem… mamy problem… wy szemrzecie na nas, my na was, księża na świeckich, świeccy na księży… bo oni to, a ci tamto… Wystarczy też jakieś doświadczenie, byśmy uruchomili narzekanie. To nie takie, tamto nie takie, sąsiad nie taki, praca nie taka, żona nie taka, mąż nie taki, szef nie taki, nauczyciel nie taki, ksiądz nie taki, wspólnota nie taka, mało ludzi w kościele, pogoda nie taka, ten to, tamten tamto…. ciągle nie mam tego, tamtego… Bóg nie daje… Melodii diabła nie ma końca. Niezadowoleniu dajemy upust bez ograniczeń. Sławimy brak, a nie dziękujemy Bogu za to, co mamy. Co zatem robić, gdy jest trudno? Wytrzymać! Co uczynił Hiob, gdy spadły na niego nieszczęścia? „Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (Hi 1, 21) Oto nauka! Co zamiast szemrania? Weź się do pracy. Zacznij zmiany od siebie. Przestań już mówić coś przeciwko komuś, wykonuj swoje zadania jak najlepiej, żeby ciebie nie musiał nikt wyręczać. Masz coś do kogoś? Miej odwagę, porozmawiaj z nim w cztery oczy, jeśli trzeba, upomnij.
Obmowa, oczernianie
Słowem ranię drugiego człowieka niczym ostrzem noża. Jezus pyta mnie dziś: Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca mówią usta (Mt 12, 34). Zanim znów zaczniesz plotkować, przeczytaj pewną historyjkę. Michael Piquemal opisał taką oto sytuację, w której znalazł się Sokrates:1
Któregoś dnia zjawił się filozofa Sokratesa jakiś człowiek i chciał się z nim podzielić pewną wiadomością.
– Posłuchaj, Sokratesie, koniecznie muszę ci powiedzieć, jak się zachował twój przyjaciel.
– Od razu ci przerwę – powiedział mu Sokrates – i zapytam, czy pomyślałeś o tym, żeby przesiać to, co masz mi do powiedzenia, przez trzy sita?
A ponieważ rozmówca spojrzał na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, Sokrates tak to objaśnił:
– Otóż, zanim zaczniemy mówić, zawsze powinniśmy przesiać to, co chcemy powiedzieć, przez trzy sita. Przypatrzmy się temu!
Pierwsze sito to sito prawdy. Czy sprawdziłeś, że to, co masz mi do powiedzenia, jest doskonale zgodne z prawdą?
– Nie, słyszałem, jak o tym mówiono, i…
– No cóż… Sądzę jednak, że przynajmniej przesiałeś to przez drugie sito, którym jest sito dobra. Czy to, co tak bardzo chcesz mi powiedzieć, jest przynajmniej jakąś dobrą rzeczą?
Rozmówca Sokratesa zawahał się, a potem odpowiedział:
– Nie, niestety, to nie jest nic dobrego, wręcz przeciwnie…
– Hm! – westchnął filozof. – Pomimo to przypatrzmy się trzeciemu situ. Czy to, co pragniesz mi powiedzieć, jest przynajmniej pożyteczne?
–Pożyteczne?
Raczej nie…
– W takim razie nie mówmy o tym
wcale! – powiedział Sokrates. – Jeżeli
to, co pragniesz wyjawić, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani
pożyteczne, wolę nic o tym nie wiedzieć. A i tobie radzę, żebyś o tym zapomniał…
Czy zatem to, co mówię jest prawdziwe, dobre i pożyteczne? Czy myślę o skutkach tego, co czynię? Czy zdaję sobie sprawę, że będę rozliczony z każdego słowa i każdej myśli, którą ranię mojego bliźniego? Że raniąc bliźniego, ranię samego Jezusa? Ksiądz Marian Reichel przytacza w jednej ze swoich konferencji świadectwo kobiety, która przeżyła śmierć kliniczną: „Zobaczyłam każdą swoją myśl, każdy czyn, każde słowo. Widziałam wszystko od swojej maleńkości. Wszystkie grzechy, które pamiętałam, które rozpamiętywałam, nie liczyły się. Ale było tyle rzeczy, do których nie przywiązywałam żadnej wagi, żadnego znaczenia, a były tak złe. Każde uczucie innych, którym robiłam przykrość, coś powiedziałam. Ile we mnie było brudu, zła, a wszystko to tak strasznie raniło Boga!”2Jak ja przyjmę poznanie o moich grzechach języka? Ile tego jest? Czy mnie to teraz przeraża? Czy to w ogóle zauważam? Co z tym zamierzam zrobić? Dziś jest dla mnie szansa: mogę się opamiętać.
Opowieść o świętym Filipie Neri głosi, że przystępowała do niego do spowiedzi pewna kobieta, której nawracającym grzechem było oszczerstwo i obmowa. Ponieważ nie było u niej poprawy, święty zadał jej nietypową pokutę. Miała wziąć kurę, zabić ją i skubać idąc przez miasto. Kobieta uczyniła, jak jej Filip nakazał. Znowu przyszła do spowiedzi z tymi samymi grzechami. Wtedy święty nakazał jej, by teraz poszła i pozbierała wszystkie te pióra, które rozsypała skubiąc kurę. Oto nauka: podobnie jest z oszczerstwami i obmową. Nie zawrócisz już słów, które podałeś dalej, nie da się ich cofnąć, już wyrządziły zło. Co wtedy robić? Sam żal nie wystarcza. Na człowieku, który obmawia ciążą konsekwencje. Należy je, w miarę możliwości, naprawić. Nawet jednak, jeśli uroczyście i publicznie zechcesz odwołać to, co powiedziałeś, nie pozbierasz wszystkich piór. Twoje gadanie już zrobiło swoje. Jeśli pojąłeś swój grzech, jego rozmiary, wyspowiadałeś się i przeprosiłeś Jezusa, mówi On teraz do Ciebie: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło( J 5,14b) Niech Twoje usta śpiewają już teraz inną melodię…
1 http://www.epodreczniki.pl/reader/c/221804/v/22/t/student-canon/m/j0000008GUB5v22 (dostęp 28.11.2018)
2 https://www.youtube.com/watch?v=_Txs3YQ9e5k (dostęp 28.11.2018)