Być może Twój rozwój duchowy trwa już jakiś czas. Masz za sobą pewnie jakąś formację, Seminarium Odnowy Wiary, sporo rekolekcji. Może nawet zaliczyłeś jakieś forum charyzmatyczne. Twoje życie duchowe podlega określonej dyscyplinie. Masz wyznaczony czas na modlitwę osobistą, rodzinną. Bierzesz udział w wydarzeniach religijnych. Regularnie korzystasz z sakramentów. Spowiedź generalna już dawno za Tobą.
Oddałeś swoje życie Jezusowi, wiesz, że droga, którą wybrałeś, jest jedyna i słuszna. Nie masz najmniejszych wątpliwości co do tego. I niby tyle już wiesz, tyle rozumiesz. Setki wysłuchanych konferencji tylko utwierdzają Cię w przekonaniu, że jesteś we właściwym miejscu. Zatem- dlaczego nie radzisz sobie w trudnościach? Brzemię, które miałeś nosić wcale nie jest słodkie. Czujesz jego ciężar, czujesz jak Cię gniecie, czujesz jak odbiera Ci radość. Nie tak przecież miało być! Więc czemu tak jest? Gdzie obiecana radość, gdzie obiecany pokój w sercu? Może i nawet wiesz, co to jest. Jakieś tego podrywy odczuwasz, najczęściej po adoracji. A potem znowu to samo. Czujesz, że trudności nie mijają. Nie radzisz sobie z nimi. „Powinieneś” czuć pokój, ale go nie czujesz. Zamiast śmiać się, zwinąłbyś się w kokon i popłakał porządnie.
Denerwujesz się, tracisz cierpliwość, zaczynasz wątpić. Nie, nie wątpisz. Za dużo widziałeś i słyszałeś. Bóg jest. Tylko, czy na pewno w Twoim życiu. Masz wytrzymać. Tyle wytrzymałeś, dasz radę jeszcze trochę. Do następnego odkrycia! Do następnej prawdy o sobie. I tak cały czas. Może byś i był gotowa odejść, ale już nie potrafisz. Zrezygnowałeś ze starego życia. Nowego nie rozumiesz do końca, ale w tamto nie wrócisz. No właśnie – nie wrócisz, ale czy nie WRACASZ? To nie to samo.
Doskonale wiesz, że diabeł nie odpuści. Będzie Cię dręczyć do końca życia. Nie odpuści. A może coś mu się uda jeszcze ugrać. I tu dochodzimy do sedna problemu, skąd mam trudności, czemu płaczę, zamiast śmiać się. Czemu nie słyszę głosu Boga w sobie? Co mnie blokuje? Czujesz, że wzbiera w Tobie bunt, chce Ci się krzyczeć: Boże, o co Ci chodzi?
Jest jedna opcja. Bóg chce, abyś wyzbył się wszystkiego, co stanowi Ciebie. Powiesz – odkąd zacząłem się nawracać, nie robię niczego innego. Pewnie jesteś już nawet tym zmęczony. Ile razy słyszałeś: wytrzymaj, przetrwaj, zostaw to, usuń tamto, przebacz, zapomnij. Znasz to na pamięć. Jesteś już zmęczony. Diabeł tylko na to czeka. Widzi Twoją udręczoną twarz, męczy Cię bezsennymi albo erotycznymi snami. Wpycha Cię we wszystko, co stare, kusi nowym, zachęca, podnieca, rozpala.
To taki rodzaj gry wstępnej, to zaproszenie do głębszego romansu, a w efekcie do obrzydliwego aktu seksualnego. Diabeł wie, jak Cię rozpalić… Mieszkał wiele lat z Tobą. Wie, gdzie Ci było najlepiej. Jeśli miałeś problem z czystością, będzie tutaj wracać, jeśli z pychą – tu go znajdziesz, jeśli z obmową i osądem – pewnie tam się schował. Jeśli lubiłeś analizować przeszłość – zlokalizuj go tam.
Jedna chwila nieuwagi i już Cię ma. Zaczyna Ci podsuwać obrazy, zaczyna Cię obmacywać. Przypominać jak w danym miejscu, sytuacji, nałogu, zniewoleniu było ci dobrze, a Ty się na to łapiesz. Ty tego nie chcesz, ale nabierasz się… Jeśli pójdziesz za tym, to już tym mu sprawiasz przyjemność. To Ty go obmacujesz. Może słowo brzmi pejoratywnie, ale w treści zawiera nastawienie na przyjemność i czerpanie przyjemności. To rozbudzanie stłumionych, drzemiących w Tobie żądz.
Zapytasz, jak się bronić? Jeśli porównasz uleganie pokusom z wyuzdanym aktem seksualnym, dostrzeżesz skalę zła, jaka się pojawi, gdy ulegniesz pokusie. Jak chcesz pojąć, że obmowa Bogu się nie podoba? Powiesz – co to takiego? Jak chcesz zrozumieć, że wracanie w przeszłość nie jest miłe Bogu? Jak chcesz pojąć, że obżarstwo, jakikolwiek nałóg ubliża miejscu, w którym mieszka Duch Święty?
Nazwij te rzeczy obmacywaniem z diabłem. I co? Jak się z tym czujesz? Odpowiedz sam. Bóg pragnie, abyś był nieskazitelny, czysty jak biel. Nie znaczy to, że nie upadniesz. Pytanie jak szybko wstaniesz, aby zakończyć romans z diabłem. Rozumiesz teraz?