Przyjrzyj się Jezusowi. Wtedy, gdy był wyszydzony, przed Piłatem, ubiczowany, z koroną cierniową i w purpurze. Nie bronił się, milczał, kiedy pytali, nie chciał odpowiadać, nie wołał Boga na pomoc. Teraz Kościół jest napastowany, policzkowany, obrażany, opluwany. Jak Jezus wtedy. Pytamy: co dziś zrobiłby Jezus? To samo, co ponad dwa tysiące lat temu. Milczałby. Nie wychylałby się. Nie żądał zemsty. Nie ziałby nienawiścią. Nie dałby się wciągać w dyskusje. Nie dałby się złapać w pułapkę, w spiralę nienawiści, w walkę na argumenty.
Popatrz na Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. Wtedy, gdy „przyszła zgraja z mieczami i z kijami”, by Go aresztować. Jak zareagowali apostołowie? Piotr chwycił miecz i obciął ucho słudze arcykapłana. „Wtedy Jezus rzekł do niego: <<schowaj miecz do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże wiec spełnią się Pisma, że tak się stać musi?>>”
Mt 26, 52-54
Jezus powstrzymał w ten sposób bitwę. A sami uczniowie w chwilę potem uciekli. Dlaczego tak się stało? Żeby uniknąć rozlewu krwi. Żeby apostołowie nie zginęli, nie byli ranni, żeby ocaleli. Tylko jeden, ten, który przyszedł, by ułatwić pojmanie Jezusa- ten nie przeżył.
Nie trzeba się zrzeszać, rozwścieczać, prowokować, bronić zajadle. Dlatego z Jezusem podczas wydarzeń zbawczych nie było ani jednego z apostołów. Jezus sam poszedł na krzyż, by nie było rozlewu krwi innej , niż Jego. Dał się wyszydzić, wyśmiać, usunąć- jak z łona kobiety- ze świata. Zrobili z Jezusa niepełnosprawnego. Jego ciało obrzydliwe, rozdrapane, ociekające krwią, skóra poszarpana, On z koroną cierniową na głowie. Wyśmiewając, nałożyli na Niego jeszcze ciężar. Kobiety krzyczą: chcemy być wolne! Jezusowi odebrano wolność. Jezus nie miał praw. Kobiety odebrały wolność swoim nienarodzonym dzieciom. Jezusa wciągnęli na krzyż, rozpięli, rozciągnęli ramiona, przybili do krzyża, by to niepełnosprawne, ułomne ciało nie mogło żyć. Abortowane dziecko z łona matki rozrywa się na kawałki. Jezus nie różnił się od tych, którzy rodzą się bez rak, bez nóg… On nie protestował.
Kościół patrzy z daleka. My patrzymy teraz z daleka. Nie chodzi o to, że nie ma nas pod krzyżem. Mamy być tam, gdzie jesteśmy, by Bóg mógł nas użyć później. Byśmy przetrwali. Apostołowie dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego głoszą Zmartwychwstałego. Nie wystawiaj się więc teraz . Nie wychylaj. Bo oberwiesz. Nie udzielaj się w dyskusjach, nie walcz na forach internetowych, nie publikuj strategii obronnych. Nie emocjonuj się, nie analizuj, nie oskarżaj. Bądź jak żołnierz w bunkrze, który czeka, aż skończy się ostrzał. Wyjdzie, gdy opadnie kurz. Obejmie wzrokiem pobojowisko i pomoże rannym. Przyjdzie czas, by poukładać to, co jest do ułożenia, ponaprawiać, co jest do naprawienia- i to bez osądu, że ktoś zrobił to, co zrobił. Będzie to czas działania, a Duch Święty najpierw pouczy mnie o grzechu. O moim grzechu. Przed Bogiem potrzebuję zdać relację z odpowiedzialności za swoje postępowanie. Wtedy, kiedy mam poczucie własnej grzeszności w sobie, na uznany we mnie grzech Jezus kładzie Miłosierdzie. I ja potrzebuję wziąć tę Miłość Miłosierną od Boga i położyć ją na swój grzech. Zmartwychwstanie jest uporządkowaniem, harmonią, miłością Boga do ludzi, darowaniem wszelkich win i kar osobom, które dziś uczyniły krzywdę żądając: na krzyż z Nim! Na krzyż! Zabić niepełnosprawne! Zabić niepełnosprawne dzieci w łonie matki!