Augustyn Pelanowski – Hiob

Augustyn Pelanowski

Dzień końca twojej udręki. Hiob 1”

 

Liturgia Słowa Bożego na początku Wielkiego Postu nam przypomina Chrystusa na pustyni i to, że był On kuszony przez szatana. Kościół proponuje, abyśmy ujęli sobie coś z jedzenia, z grosza, z pewnych rozrywek, żeby się trochę wycofać z życia. Przede wszystkim o to chodzi, żeby znaleźć trochę czasu na samotność, na Pana Boga.

I właśnie w okresie Wielkiego Postu wychodzą z człowieka pokusy, demony, takie myśli, których w żadnym innym czasie nie doświadczyłeś. Mogą cię złamać, mogą zniszczyć twój obraz pobożności, twoje wyobrażenie o tym, że jesteś godziwym chrześcijaninem. Mogą przyjść takie doświadczenia, że cię to przekreśli, że cię splami i powiesz: Boże, dlaczego? przecież chciałem tak dobrze, a to w drugą stronę poszło.

Łazarz musi wyjść na zewnątrz. To też jest łaska, że Bóg pozwala czasem doświadczyć czegoś bardzo trudnego albo kompromitującego, żebyś tego Łazarza nie wypchnął z siebie, bo stracisz kontakt z prawdą. Chociaż wspólnoty odnowy mają charyzmat radości, to jednak dogłębnym charyzmatem radości jest to, żeby umieć się zaśmiać na dnie studni, nawet na dnie piekła, żeby umieć radować się nawet wtedy, kiedy inni już rozpaczają. To jest charyzmat. I Pan cię uzdalnia przez dzisiejsze Słowo do tego, żebyś odkrył sens w czymś, co się wydaje bez sensu, w czymś, co może dotknęło cię teraz w okresie Wielkiego Postu, może to być twój syn, twoja córka, twój mąż, twoja żona, ty sam, doświadczenie, przeżycie. Może nawet grzech. Coś, co zupełnie cię wytrąciło z równowagi, coś, czego nie rozumiesz.

To, czego nie rozumiemy i co nas spotyka, często jest palcem Bożym. Powinniśmy mieć dużo zaufania do Boga. Nigdy nie rozpaczaj. Umiej odnaleźć radość nawet wtedy, kiedy wydaje się, że wszystko jest smutkiem.

Po tym wstępie, jeszcze wam przypomnę jedną rzecz: Bóg cokolwiek czyni na świecie, czyni ze swojej dobroci, ze swojej miłości. My w to wierzymy. Wierzymy w to, ale przychodzą takie chwile, kiedy mamy kryzys. Czujemy rozdarcie w uczuciach, w sercu, w umyśle, zwątpienie, ból. Przychodzi zwątpienie, że Bóg robi coś z dobroci. Mamy ochotę wtedy Go oskarżyć. Powiedzieć: dlaczego to na mnie zesłałeś? I aż hamujemy się przed tym, żeby Go nie przekląć. Są takie momenty.

Hugon z Grenoble, wielki charyzmatyk, ten, który założył Wielką Kartuzję i miał charyzmat proroctwa i czynienia cudów, przez 52 lata dla równowagi tych charyzmatów był obdarzony pokusą bluźnierstwa. m czasie mszy św. i w innych sytuacjach cisnęły mu się do głowy straszne myśli, słyszał okropne słowa. Wielu ludzi nie rozumiało, dlaczego to mu się przydarzało, ale on zorientował się.

Pamiętacie św. Pawła, który był porwany aż do trzeciego nieba? W języku hebrajskim trzecie niebo, Maon, to jest miejsce, gdzie młyny mielą mąkę dla sprawiedliwych tego świata, czyli dają Boży pokarm. Paweł był porwany do trzeciego nieba, żeby zobaczył, że tam jest dla niego miejsce, a jednak szatan go policzkował i Bóg zostawił przy nim tego policzkującego anioła.

Dlaczego ci się zdarza, że doświadczenie cię policzkuje, że życie cię policzkuje, że coś cię rozrywa, albo że są rzeczy, które wydają się być sprzeczne z twoim powołaniem, z twoim darem życiowym. I w tym odnajdź radość.

Kiedy Ojciec Niebieski stwarzał świat, każdego dnia rozdzielał. Pierwszego dnia rozdzielał światło od ciemności, drugiego dnia dzień od nocy, trzeciego dnia pojawiła się ziemia, wyłoniła się z otchłani wodnej. Rozdzielał. Jedno od drugiego. W końcu szóstego dnia nawet rozdzielił kobietę od mężczyzny, bo najpierw byli jednością. Ten podział pozwolił mężczyźnie przyjrzeć się kobiecie i kobiecie przyjrzeć się mężczyźnie. Nie byli zmieszaną, chaotyczną masą. Wprowadził podział, który pozwolił im być jednością. W języku greckim słowo rozdzielać jedną rzeczywistość od drugiej, krino, tworzy również słowo, które my znamy, krisis. Zaryzykujmy: Bóg stworzył świat w kryzysach i każdego dnia powiedział: to było dobre. I jeśli zdarzają ci się kryzysy w życiu duchowym, co powiesz? Że to jest dobre. Masz widzenie Boże!

Po tym prologu możemy przejść do Hioba. Zapraszam Was do Hioba, teraz już się nie boimy.

Księga Hioba, I rozdział, I wiersz. Wiecie o tym, że ta księga mówi tylko o jednym etapie życia Hioba. O tym najtragiczniejszym. Nic innego nie było godne natchnienia w życiu Hioba tylko to, kiedy stracił wszystko. Więc wiesz, co jedynie w twoim życiu może być godne natchnienia Bożego. Może kiedy stracisz wszystko, i stracisz ukochane osoby i wspaniałą pozycję, powiesz: Co za przeklęty okres w moim życiu.

W niebie napisali już książkę o tym, a ty to przeklinasz na ziemi. Nic w twoim życiu nie jest pominięte przez Boga, a to, co wydaje ci się najbardziej godne pominięcia, tam jest najbardziej zauważone. Wiesz, że ostatni są pierwszymi. Więc ostatnie przeżycia z twego istnienia są tam pierwsze. Otwórz więc księgę Hioba. Nie można przyjąć życia, którego się nie rozumie, tym bardziej cierpienia.

Kiedy Hiob zrozumiał, dlaczego przytrafiła mu się udręka, był to jednocześnie dzień wyzwolenia od niej, ale o tym jest dopiero na końcu księgi Hioba. Gdy zrozumiał, dlaczego Bóg go rzucił na kolana rozpaczy właśnie wtedy Bóg go wywyższył. O tym nie wolno ci nigdy zapomnieć, że Pan Bóg nigdy nie dotyka cierpieniem, które nie miałoby się skończyć jeszcze większą radością niż tą, której zaznałeś dotychczas. Rozumiesz? Jeśli dotknęło cię cierpienie, to dlatego, żeby ci dać jeszcze większą radość niż tą, którą miałeś poprzednio. Zawsze tak myśl. Patrz na cel cierpienia, wtedy będziesz mógł wołać nawet w środku Wielkiego Postu: Alleluja.

Hiob został uwolniony w tym momencie, kiedy przyjął całym sercem to, co na niego spadło, co go dotknęło. Gdy zgodził się na to, że jest kimś innym niż sobie wyobrażał. Gdy zgodził się na taki obraz siebie, że jest trędowaty. W naszej szerokości geograficznej jest niewielu trędowatych, ale jest wielu ludzi, którzy czują się trędowaci. To możemy zrozumieć, bo trędowaty znaczy wyizolowany. On się czuje odosobniony, czuje się gorszy, zepchnięty, niedotykalny. On mówi sobie: Nikt nie powinien się mną zainteresować. To jest trędowaty. Hiob został uwolniony, gdy zgodził się na taki obraz siebie.

Nie jest nam łatwo pogodzić się z kupą naszych grzechów, z gnojem naszych pokus, ze zgniłą stertą naszych uczuć, wcale nie tak zdrowych, jakby się nam mogło wydawać i to nawet tych najpobożniejszych. One też mają swój smrodek. Czekaj, niech tylko dotknie cię jakaś przeciwność – nagle wyjdzie prawda z tej pobożnej osoby. O tym mówi księga Hioba, że kiedy przyszło doświadczenie, Hiob się przeraził samym sobą. I ty też możesz się przerazić, ale nie bój się tego. Nawet jak się przerażasz sobą, to też prowadzi do radości, bo jak Pan jest w twoim życiu, to żadna klęska nie pozostanie klęską, tylko zawsze skończy się zwycięstwem. Bóg chce cię przeprowadzić przez takie sytuacje, w których będzie ci się wydawało, że Boga nie ma albo że Bóg jest twoim wrogiem, albo że ty będziesz wrogiem Boga. Przeprowadzi cię nawet przez twój bunt wobec Niego. I wygra. I będziecie jeszcze lepszymi przyjaciółmi, bo dobra kłótnia rodzi lepszą relację.

Każdy chce tylko jedno zrozumieć: że nie jest zgniłkiem, że nie jest buntownikiem, że nie jest grzesznikiem. Ale to jest nieporozumienie. Każdy chce tylko jedno przyjąć – że jest zdrowy, dojrzały, bezproblemowy, kochany człowieczek. Ale taka wizja tam na górze jest do niepogodzenia z prawdą o nas. Egzaminator dotąd trzyma ucznia przy stoliku egzaminacyjnym, dopóki nie otrzyma właściwej odpowiedzi. Prawda? Nie wystarczy nie przeklinać dnia narodzin, trzeba się aż zdobyć na to, żeby nie przeklinać również pozostałych dni.

Kiedyś miałem problem z egzaminem w seminarium u pewnego teologa. Byłem dobrym uczniem, miałem wysoką średnią, ale akurat wtedy nie umiałem. Liczyłem, że egzaminator spojrzy do indeksu i zobaczy inne stopnie i zasugeruje się. Ale on nie spojrzał do indeksu i pytał mnie. Próbowałem elokwencją, inteligencją, swoimi unikami sprawić wrażenie kogoś, kto umie. Siedziałem sam przed jego intelektualnym majestatem. Wiedziałem, że muszę uczynić wszystko, żeby sprawić wrażenie kogoś, kto doskonale opanował materiał. Prawda była inna. Nie umiałem. Pytał mnie długo, a ja czułem, że ta kupa moich zgniłych odpowiedzi coraz bardziej cuchnie nie tylko ignorancją ale też kłamstwem i on coraz lepiej o tym wie. Coraz bardziej stawało się to widoczne, że jestem kłamcą, udającym jedynie znajomość obowiązującej wiedzy. W końcu spocony, skompromitowany schyliłem głowę wyczekując tego złowieszczego drapania pióra po indeksie, które mogło oznaczać tylko jedno: że muszę jeszcze raz podejść do tego egzaminu. Tymczasem ten człowiek powiedział tak: Zadam ci jeszcze jedno pytanie, jeśli odpowiesz, postawię ci pozytywny stopień. Jeśli nie, spotkamy się jeszcze raz. Popatrzyłem z nadzieją i niepewnością, ale kiwnąłem głową. I on powiedział tak: Czy uczyłeś się, czy też nic nie umiesz i tylko udajesz? To było najtrudniejsze z zadanych mi tego dnia pytań. Zdobyłem się na prawdę i powiedziałem: Nie umiem i udaję, że umiem. Byłem wściekły na siebie. Nienawidziłem się w tym momencie. Postawił mi najwyższą ocenę. Za prawdę, za przyznanie się do tego, że udawałem. Kiedy zamykałem drzwi od sali egzaminacyjnej, wcale nie czułem, że mi się udało. Byłem upokorzony, ale zdałem. Coś takiego jest między nami i Bogiem. On cię przyciśnie na egzaminie, aż wyjdzie, że udajesz. On cię puści i da ci dobry stopień, ale będzie ci wstyd, bo nie zasługujesz, chociaż przeszedłeś.

Zdałeś egzamin z miłości i nie udawałeś. Hiob 2”

 

My jesteśmy nieukami, nie umiemy żyć. Wśród nas nie ma człowieka, który by powiedział: Ja wiem jak żyć, powiem wam o co chodzi. Ja też nie umiem żyć i wy nie umiecie żyć, nikt nie umie żyć. Nikt z nas tego nie zrobił wcześniej. Pierwszy raz żyjemy na tej planecie. Jesteśmy trędowatymi, zgniłymi draniami, siedzącymi na kupie gnoju. Jeśli ktoś tego nie widzi, to jeszcze zobaczy. Ktoś powie: Ja nie mam grzechów śmiertelnych. Super. Otwórz Izajasza 64, 5. Ja nie mam ciężkich grzechów? Twoim ciężkim grzechem może być nawet twój charyzmat. Twoim ciężkim grzechem może być nawet to, że uważasz że jesteś lepszy, że jest z tobą dobrze, że nie masz problemu, że nie masz krzyża, że nie masz cierpienia. Tu może się ukrywać twój brud jeszcze większy niż u innych ludzi. Izajasz 64, 5, czy nie jest tam napisane: Wszystkie nasze dobre czyny są jak skrwawiona szmata. Nie zauważyliście, że powinno być tam napisane, że wszystkie nasze złe czyny? Kiedy mówię: wielbię Cię, Panie – to jest przecież dobry czyn, nie? A Biblia mówi: to jest jak skrwawiona szmata. Człowieku, z czego ty jesteś zadowolony? Jałmużnę dałem, biedakowi chleb, a on mi na to skrwawiona szmata. Człowieku, z czego jesteś dumny? Poszedłem do zakonu, Panie. Co ty zrobiłeś, to skrwawiona szmata. Co mam jeszcze zrobić, żeby Cię zadowolić? Wszystko jest szmata. Dlaczego Izajasz powiedział: wszystkie nasze dobre czyny są jak skrwawiona szmata? A jeszcze was bardziej zgorszę i zdenerwuję, a być może ktoś trzaśnie drzwiami za chwilę. Skrwawiona szmata po hebrajsku jest iddim, co dałoby się po łacinie przetłumaczyć pannus menstruatae. Wiecie co to jest? Podpaska po użyciu. Przeczytaj to jeszcze raz: Wszystkie nasze dobre czyny, twoje pobożne modlitwy są jak? Już wiesz jak? Masz się z czego chwalić przed Bogiem? Ja nie mam i ty nie masz. Mówisz: Ja mam dobre uczynki. A ja, Augustyn, jestem grzesznikiem. Co znaczą Twoje dobre czyny? Są tak samo w obliczu Bożym wartościowe jak moje grzechy. To po co ja jestem dobry? – zapytasz. Bóg jest dobry – powiedziałby Bóg. Na murze napisano: Bóg umarł. Patrzę na graffiti i myślę: Co z tego, że umarł, jak zmartwychwstał. Każdy chrześcijanin o tym wie. Bogu nic nie możemy uczynić, a sobie nic nie możemy przypisać. Możemy zrobić sobie większą krzywdę, kiedy Jemu wymierzamy cios. Rzucanie kamieni w niebo grozi tylko jednym: że n kamień spadnie dokładnie w miejsce, z którego został wyrzucony. Bogu nic nie możemy zrobić. Życie bez zastanowienia nad tym nie jest warte wieczności.

Przeczytajcie pierwszy wiersz księgi Hioba: Żył w ziemi Us człowiek imieniem Hiob. Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła. Świetnie. Żył w ziemi Us człowiek prawy, bogobojny, sprawiedliwy, unikający zła. Bardzo dobra rekomendacja moralna. Ta nazwa krainy pochodzi od hebrajskiego rdzenia oznaczającego naradzanie się, zastanawianie się, przemyślenie i planowanie. Spróbuj teraz jeszcze raz to przeczytać. Biblia sytuuje Hioba w zastanawianiu się nad sensem życia albo nad tym, czym naprawdę człowiek jest i na czym siedzi, skoro został stworzony z gliny, czyli z błota, może z bagna moralnego. Żył w ziemi, zastanów się, człowiek imieniem Hiob.

Hiob ma bardzo interesujące imię, które dałoby się wyprowadzić ze słowa hebrajskiego hiivv, tzn. znaczy wróg, nieprzyjaciel. Przeczytajmy jeszcze raz: Żył w ziemi zastanów się człowiek imieniem nieprzyjaciel. Czyim on może tu być nieprzyjacielem? Ciekawe, że anioł, który wydobywa z niego chorobę, to nie był Michał Archanioł albo Rafał czy Gabriel. Pamiętacie co to był za anioł? Szatan, a szatan po hebrajsku znaczy przeciwnik, czyli też wróg. Hiob ma też na imię wróg, przeciwnik. Kto tu jest naprawdę wrogiem? Dwaj wrogowie, to jeden podzielony człowiek, ktoś by powiedział. Nic w Biblii nie jest przypadkiem. Nad tym trzeba się zastanowić. Zastanów się, zaplanuj swoje życie w oparciu o księgę Hioba. To jest dobry post na Wielki Post – księga Hioba.

Czy w nas samych nie ma wrogości do Boga? Dobrze przyjrzyj się swojemu sumieniu. Czy tak wszystko jest happy, czy każdego dnia i każdej godziny w ciągu doby możesz Mu powiedzieć Alleluja, Chwała Panu. Czy nie ma takiej chwili, że chcesz mu powiedzieć: Nienawidzę Cię za moje życie. Nie ma tak? Nigdy? Powinniście powiedzieć Amen. Amen. Panie Boże, może tylko mi się zdarza, że mam jakieś bunty wobec Ciebie?

Przyszedłem do ludzi, Ojcze Niebieski, którzy mają pokój z Tobą, a ja nie mam pokoju. Czy nie ma w tobie oskarżenia Boga o to, co się z tobą dzieje, pomyśl? A może się boisz tego, że wkurzysz na Boga? Bóg nas bada przez doświadczenie prawdy o nas samych. Miłość jest niemożliwa bez prawdy. W liście św. Jan obsesyjnie zwraca się do Kościoła: Do umiłowanej Pani, którą miłuję w prawdzie. Po co on to bez przerwy powtarza? Bo to trudne do zrozumienia, że nie ma miłości bez prawdy, i Bóg nie może kochać, kiedy nie jesteś prawdziwy. A co to znaczy prawdziwy? Pan Bóg postawi cię w takiej sytuacji, że wszystko będzie cię kusiło, żebyś uznał się za nieprzyjaciela Boga, a mimo to zostaniesz jego przyjacielem. Wtedy mogę powiedzieć, że zdałeś egzamin z miłości. Że nie udawałeś. Co teraz można powiedzieć o tej miłości? Kocham Cię, Panie – to jest bez znaczenia. A spróbuj Go kochać, kiedy będzie ci się On wydawał szatanem twojego życia. Hiob właśnie o tym mówi, to brzmi strasznie. Są i takie doświadczenia, kiedy Bóg wydaje się wrogiem twojego życia. Kiedy Bóg ci depcze po piętach, kiedy wydaje ci się, że rozwala twoje życie i modlisz się: pobłogosław mnie, a tu przekleństwo. Panie, daj słońce, piorun wali. Spróbuj wtedy mu powiedzieć: Jestem Twoim przyjacielem. Przyjaciół poznaje się… w powodzeniu, prawda? Żebyśmy byli przyjaciółmi Boga, o co się musimy modlić: o biedę czy o powodzenie?

Co dalej nam Biblia mówi o Hiobie. Hiob siedzi na kupie gnoju. Wszystko mu się rozwaliło, zawaliło, zniszczyło, umarły mu dzieci. Tu są osoby, którym dzieci umarły. Rozchorował się, jest trędowaty, wrzody ma jak ten Łazarz. Tu są osoby, które są chore. Tu są osoby, które modlą się o uzdrowienie i nie przychodzi do nich uzdrowienie. Hiob też się modlił o uzdrowienie i nie przychodziło. Trzeba zrozumieć sens doświadczenia. Jeśli człowiek nie przyjmie łaski, która do niego przyszła, to ta łaska nie minie dotąd, aż wyciśnie z niego zrozumienie.

Co dalej z Hiobem? Zawalił się mu dom, okradli go, jest zniszczony, siedzi na kupie gnoju. Wziął glinianą skorupę, z takiego materiału uczynioną, z jakiego uczynił Bóg człowieka, by się nią drapać. Rzekła mu żona: Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj. Ona już miała tego dość, chociaż ją to tak nie dotknęło. Owszem, straciła dzieci, straciła dom, pracę – nie wiem co jeszcze, ale nie straciła zdrowia. Miała być może dalej piękne ciało, a mąż siedzi, drapie się i wyciska ropę. Ona już miała dość. Mówi: Nie ma Boga, nie ma Boga. A on jeszcze wierzył. W języku hebrajskim ta pęknięta skorupa, którą Hiob się drapał i wyciskał tą ropę, oznacza również naczynie gliniane, garnek, heresz. Hiob wziął skorupy gliniane i zdrapywał z siebie strupy. Wyciskał ropę z psujących się ran, zdrapywał skórę jak wąż, który wciska się między kamienie i zrzuca z siebie starą skórę. W tym momencie, gdy obumierał jego dotychczasowy kształt istnienia na kupie gnoju czy śmieci, czuł się odrzucony jak śmieć. Znasz takie doświadczenie, kiedy ktoś cię odsuwa jak śmiecia? To się może zdarzyć niekoniecznie w pracy czy w szkole. Może się zdarzyć we wspólnocie. Mówisz: Jak to? Przyszedłem się tu modlić i jak mnie potraktowano? Jak śmiecia? Powinieneś powiedzieć: Chwała Tobie, Panie, nareszcie mnie zauważyłeś. Nie żal się, jeśli ktoś traktuje cię jak śmiecia. Masz doświadczenie Hioba. Biblia zaczyna się realizować w twoim życiu, a ty się buntujesz? Te osoby, które czują się tu jak śmieć, mają prawo wstać i powiedzieć: Jesteśmy wybrańcami. Reszta jeszcze stoi w kolejce.

W tym momencie, gdy obumierał jego dotychczasowy kształt istnienia na kupie gnoju, rodził się wewnątrz Hioba jakby pod powierzchnią tych ran ktoś zdolny być z Bogiem bez względu na wszystko. Bez względu na to, czy z Bogiem jest dobrze czy źle. Umiesz tak? Życie z Bogiem bez względu, czy to się opłaci, czy nie opłaci, czy jest dobrze, czy źle, wszystko jedno. Jest się z Bogiem. Jeśli ktoś tak z was umie, to gratuluję, klęknę chętnie przed tą osobą.

Jeszcze trzech przyjaciół przyszło do Hioba i mówią mu: Ty musiałeś zgrzeszyć. My jesteśmy twoimi przyjaciółmi i dlatego cię oskarżamy. Prawda. My jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółmi, więc wytkniemy ci twój grzech. To jest upomnienie braterskie, więc nie czuj się poniżony, ale my z góry patrząc na ciebie powiemy ci, że musiałeś coś zawalić, musiałeś podpaść Bogu. Bóg się na ciebie obraził. Przecież nie spadłoby na ciebie takie nieszczęście z tego powodu, że jesteś dobry. Musiałeś coś źle zrobić. No tak, to jest prawda: kiedy spotyka nas cierpienie, pierwsza myśl jaka się pojawia, to poczucie winy, prawda? Tu są ludzie medycyny. Wiedzą, że pacjenci w szpitalu mają często poczucie winy z powodu choroby, cierpienia. Często interpretują doświadczenie, cierpienie, jako rodzaj kary za jakiś grzech, a to nie zawsze tak jest. Czasem dostajesz to, aby podnieść wartość twojej przyjaźni.

Pokój i radość w czasach niepokoju i lęku. Hiob 3”

 

Św. Paweł pisze tak: I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa Pana mojego. Dla niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa. Paweł wchodzi w obraz Hioba. On, charyzmatyk nad charyzmatyki, wie co to jest doświadczenie Hioba, bo był kilka razy kamienowany, biczowany, opluty, wyśmiany. Nawet w koszu na śmieci był spuszczony w Damaszku i to przez ludzi ze wspólnoty.

Nie martw się, jeśli coś się dzieje z Tobą. Powiedz: Boże dzięki, dzięki Ci. Jestem faworytem Twojej miłości. Słowo śmieci w języku greckim, wszystko uznaję za śmieci bylebym tylko pozyskał Chrystusa, zostało oddane jako skybala, skybala, skybalon. To tyle co śmieci, ale też nawóz, gnój, a nawet zwłoki. Ja wszystko uznaję za gnój bylebym pozyskał Chrystusa.

Hiob siedzi i wszystko mu się w gnój rozwala, ale najważniejszy jest Chrystus, najważniejsze jest podobieństwo do Jezusa. Radość nad radości, rozkosz nad rozkosze. To, czy twoje życie ma podobieństwo z Nim. To jest dopiero radość charyzmatyczna. Podobieństwo z Nim. Hiob przypomina tutaj archeologa, siedzi na kupie gnoju, wszystko mu się zawaliło, dzieci umarły, stracił majątek. Jest dotknięty przez straszną chorobę, przez trąd. Ale on sam siebie odkrywa. Rozumiesz? Sam siebie odkrywa. Jest zaskoczeniem dla siebie. Odkrywa siebie samego wewnątrz siebie. Na zewnątrz kupa gnoju, ale wewnątrz coś pięknego – podobieństwo do Chrystusa. On zdejmuje warstwy śmieci i błota dotychczasowej powłoki istnienia. Zdejmuje z siebie wrogość, nienawiść, bunt, żal, złość. Musi to wyjść z niego, ta ropa, ale kiedy wyjdzie, wewnątrz będzie radość, nie radość wymuszona, ale radość, która jest niczym niezakłócona. Pokój, który potrafi być wśród niepokoju i taka miłość, która się nie karmi miłością innych, nie pożera miłości innych. Tylko miłość, która potrafi kochać nawet nieprzyjaciół, bez żadnego poruszenia. Taki jest sens tego doświadczenie.

Hiob przypomina archeologa, który siebie samego odkrywa. Zdrapuje więc z siebie powłokę wroga, by odkryć wewnętrzne podobieństwo do Boga, a narzędziem tego odkrycia jest niestety nasze rozbicie, rozbite kawałki naszej skorupy glinianej. To jest ten moment, kiedy mówisz o swoim życiu: rozwaliło mi się, rozsypałem się, pękłem, pękłem, złamało mi się coś, załamałem się. Rozumiesz? Te chwile to jest drapanie. I to jest dobre. To musi być. Tu są ludzie, którzy wiele razy to robili. Wiele razy to przeżywali. To widać na ich obliczach. Widzę, że rozumieją to słowo. Kiedy mówisz: Pęka mi życie, kiedy już nie wytrzymujesz tego wszystkiego, to jest ten moment, żeby powiedzieć Panu Bogu: – Nie, Jesteś niedobry. Moje życie uczyniłeś przeklętym. Jednak tego nie powiedzieli. Wszystko wskazywało, że Bóg jest winien ich cierpieniu. Było tak w twoim życiu? Ale ty wtedy nie powiedziałeś tego. To było jak pęknięcie skorupy. Wyszedł inny człowiek po tym doświadczeniu, który potrafi chwalić Boga za to, że życie się nie udaje. Żeby jednak mogło do tego dojść, że wyjdzie z ciebie owca, a skóra wilka się rozpadnie, że stary człowiek, stary Adam się rozwali, a wyjdzie nowy Adam, zdolny do radości, do miłości przez doświadczenie nienawiści i cierpienia – musi się pojawić Anioł w twoim życiu. Zawsze, kiedy pojawiał się Anioł w życiu człowieka, człowiek zmieniał się nie do poznania. Kiedy Daniel zobaczył Anioła, siedem dni chorował. Kiedy Maryja zobaczyła Anioła, rozumiecie rozpoczęło się wszystko, ale też się zmieszała na jego słowa, zachwiało się Jej życie. Kiedy Jakub zobaczył Anioła, był kulawy do końca życia. Kiedy Anioł przyszedł do Abrahama, Sara mimo tego, że już nie mogła, urodziła dziecko w wieku 90 lat. Rozumiesz? Więc kiedy Anioł pojawia się w życiu, wszystko się zmienia i jaki Anioł cię nawiedza, takie cechy ci zostawia. Jeśli to jest Anioł dobra, to zostawia cechy dobra, jeśli to jest anioł zła, to zostawia na tobie piętno zła. Jeśli przychodzi szatan, kusi cię, żebyś się zbuntował przeciwko Bogu. Wszystko ci idzie w tę stronę. I do Hioba przyszedł szatan. Nie przyszedł Archanioł Gabriel, Michał, Rafał, tylko przyszedł szatan. Przyszedł szatan i sam się domagał: Pozwól mi go dotknąć, pozwól mi zniszczyć jego życie. Hiob Cię chwali dlatego, że mu błogosławisz. On mówi Alleluja, bo mu się powodzi w pracy, w małżeństwie, w domu, w zdrowiu. Dotknij go, a będzie Ci złorzeczył w twarz, Panie Boże.

Straszną rzeczą jest zdawać sobie sprawę z tego. Powiecie: Nie, lepiej nie. Mówmy o czymś radosnym. Właśnie to jest najgłębsza radość, bo kiedy to rozważysz, uwolni cię od wszelkiego lęku. Największą zmorą naszego ducha jest lęk.

Słuchaj więc tego. Żył w ziemi Us człowiek imieniem Hiob. Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła. Miał siedmiu synów i trzy córki. Majętność jego stanowiła 7000 owiec, 3000 wielbłądów, 500 pięćset jarzm wołów, pięćset oślic oraz wielka liczba służby. Był najwybitniejszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi Wschodu. Synowie jego mieli zwyczaj udawania się na ucztę, którą każdy z nich urządzał po kolei we własnym domu w dniu oznaczonym. Idealna rodzinka. Zapraszali też swoje trzy siostry, by jadły i piły z nimi. Gdy przeminął czas ucztowania (czyli gdzieś nad ranem), Hiob dbał o to, by dokonywać ich oczyszczenia. Wstawał wczesnym rankiem i składał całopalenie stosownie do ich liczby. Bo mówił Hiob do siebie (to jest ważne): Może moi synowie zgrzeszyli i złorzeczyli Bogu w swym sercu? Hiob zawsze tak postępował.

W Hiobie był jakiś nieokreślony lęk. On się bał, że któreś z jego dzieci może złorzeczyć Bogu. Dlaczego tego grzechu się bał, a nie innego? Przecież mógł się bać np. że jego syn zostanie pijakiem albo mordercą. A on się bał tylko jednej kategorii grzechu: że któreś z jego dzieci będzie złorzeczyło Bogu. Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem (tu Biblia ma na myśli Aniołów), że i szatan też poszedł z nimi. I rzekł Bóg do szatana: Skąd przychodzisz? Szatan odrzekł Panu: Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej. (szatan to duch niepokoju). A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Mówi Pan do szatana. Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on. Bóg ma bardzo dobrą opinię o Hiobie. Szatan na to do Pana: Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży.Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył. Rzekł Pan do szatana: Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki. I odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego. Pewnego dnia, gdy synowie i córki jedli i pili w domu najstarszego brata,przyszedł posłaniec do Hioba i rzekł: Woły orały, a oślice pasły się tuż obok.Wtem napadli Sabejczycy, porwali je, a sługi mieczem pozabijali,ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść.Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Chaldejczycy zstąpili z trzema oddziałami, napadli na wielbłądy, a sługi ostrzem miecza zabili. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść.Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Twoi synowie i córki jedli i pili wino w domu najstarszego brata.Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Hiob wstał, rozdarł swe szaty (rozdarcie tak jak przy stworzeniu świata), ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłoni rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Pan dał i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości. Pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stawić się przed Panem, poszedł i szatan z nimi, by stanąć przed Panem. I rzekł Pan do szatana: Skąd przychodzisz? Szatan odpowiedział Panu: Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej. Rzekł Pan szatanowi: Zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by był tak prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający zła jak on. Jeszcze trwa w swej prawości, choć mnie nakłoniłeś do zrujnowania go, na próżno. Na to szatan odpowiedział Panu: Skóra za skórę. Wszystko, co człowiek posiada, odda za swoje życie. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego kości i ciała. Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył. I rzekł Pan do szatana: Oto jest w twej mocy. Życie mu tylko zachowaj! Odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego i obsypał Hioba trądem złośliwym, od palca stopy aż do wierzchu głowy. Hiob wziął więc skorupę, by się nią drapać siedząc na gnoju. Rzekła mu żona: Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj! Hiob jej odpowiedział: Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy? W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył swymi ustami.

Hiobowa wieść. Może jakaś hiobowa wieść dotarła również do nas. Żeby to wszystko mogło się stać, pojawiło się coś złego, zły duch. One też w naszym życiu działają. Działają aniołowie, działa Duch Święty. Nie możemy powiedzieć: To nieprawda, nie ma grzechu. To nieprawda, nie ma demonów. To nieprawda, nie ma szatana. W ten sposób czynisz się zupełnie bezbronnym. Przeciwnika musisz widzieć, musisz wiedzieć, jak on działa. On tak działa, że chce cię skłócić z Bogiem, że chce ci wmówić, że Bóg jest winny twoich nieszczęść. Uważaj na to. Nieszczęść nie ominiesz, ale Bóg ci przyrzekł, że we wszystkich nieszczęściach będzie z tobą.

Uparta miłość. Hiob 4

 

Jeden z psychologów, Karol Gustaw Jung, komentując księgę Hioba, nazywa szatana ojcem chrzestnym życia duchowego. To znaczy, że po spotkaniu z tym aniołem – demonem człowiek albo się rozwija niesamowicie w życiu wewnętrznym, albo karłowacieje. Nie zostanie taki, jakim był. Albo sam się staje demonem, albo staje się bardzo bliski Bogu. Dlatego czasem dotyka cię zło, żebyś wzrósł w miłości do Boga. Nie daj się skusić oskarżeniem, że Bóg jest czemuś winny.

Hiob traci wszystko, jest życiowym bankrutem. Na ostatek traci zdrowie. Z rozdartymi szatami, ze skorupą w rękach zdziera z siebie zgniłe ciało, wyciska ropę, dookoła niego krążą muchy. Jego ciało cuchnie, jest gorący dzień. Żona widząc ten straszny obraz nie wytrzymuje, oskarża Boga, gardząc spokojem męża. Przed Hiobem siedzi trzech przyjaciół wmawiając mu, że to kara.

Pomyśl, co robisz, gdy tracisz? Nie trzeba wiele stracić, by mieć wszystkiego dość. Czasem głupotę tracisz i masz dość wszystkiego. Nie trzeba wiele stracić, by obrazić się na Boga lub na siebie samego. I powiecie mi, że odnowa charyzmatyczna jest wolna od takich doświadczeń? Ten człowiek nie był chrześcijaninem, nie był katolikiem i wiedział, jak to przerobić. A może jesteś takim przyjacielem, co to widząc zgnojonego przyjaciela, zarzucasz mu, że jest gnojkiem. Mówisz: Dobrze ci tak, dobrze że nieszczęścia przyszło na ciebie. A widzisz, mówiłem ci, nie podskakuj. Należało ci się.

Uważaj, nie daj się skusić takim oskarżeniom. Przypomnij sobie koniec księgi Hioba. Bóg powiedział, że tylko ze względu na Hioba nie zabił trzech przyjaciół, co to byli fałszywymi przyjaciółmi, apologetami Boga. Niby mówili w obliczu Boga, niby broniąc Boga, ale nie byli prawdziwi do końca. I Bóg mówi: tylko ze względu na Hioba oszczędzę wam życie, bo kłamaliście broniąc mnie. Nawet tak można skłamać. Może czynisz z kogoś kozła ofiarnego, przedmiot drwin i oskarżeń. Uważaj.

Co jednak czynisz, gdy tracisz jak Hiob, gdy tracisz pozycję w środowisku? Stajesz się nikim, cierpiętnikiem, podrzutkiem, wyrzutkiem. Co robisz, gdy tracisz twarz? Kogo oskarżasz? Gdy się wstydzisz, że żyjesz? Gdy siebie nienawidzisz, gdy nie możesz znieść tego, że jesteś rozczarowaniem dla siebie samego w każdym centymetrze twojego istnienia. Kogo oskarżasz? Przypomnij sobie, kto był winien całej awantury z Hiobem? Pamiętaj, kogo oskarżyć – oskarżyciela. Chcesz mieć pretensje, proszę bardzo: miej do piekła, ale nie do Boga. Chcesz wywalić swoją wściekłość, proszę bardzo: kup sobie komplet talerzy i wal o podłogę, nie o sufit, bo zawsze dół jest winny, nie góra. To szatan chciał ciebie skłócić z Bogiem, i zadał ci tyle cierpienia, żebyś był zły na Boga. Co robisz, gdy jesteś rozbity jak skorupa garnka? Życie ci się potłukło, rozbiło, rozwaliło? Kogo oskarżasz? Może ktoś z was w tej chwili przypomina sobie takie chwile z przeszłości, a inni może siedzą i mówią: O Jezu, jeśli ten człowiek mówi to słowo, to przecież słowo stało się ciałem, nie? Boże, co mnie teraz spotka?

Nie bój się, cokolwiek cię spotka. Kilka razy to przerobisz i otrzepiesz się z tego. Co masz w sercu do Boga i do siebie, gdy jesteś na etapie rozdrapywania swoich ran? Już nie mogę sobie tego wybaczyć, nie mogę tego komuś wybaczyć. Dlaczego tak musi być w moim życiu, dlaczego jestem taki, dlaczego jestem taka, a po co, a gdzie, a jak. I drapanie jest i po plecach, i po kolanach i po tyłku, wszędzie. Człowiek, jedna wielka drapiąca się rana. Co robisz? Do kogo kierujesz oskarżenie? Co robisz, gdy tracisz poważanie? Ktoś cię pominął, ominął, nie zauważył. Tracisz korzyści materialne, poczucie wartości. Gdy masz najgorsze oceny, gdy ktoś cię skasował, gdy tracisz przyjaciół, gdy cię oszukano w miłości, gdy na kogoś postawiłeś, a tu łubudu, zawaliło się jak ten dom Hioba, gdy tracisz najbliższą Ci osobę? Co robisz, gdy dowiedziałeś się o chorobie kogoś kochanego lub swojej własnej? Modlisz się o zdrowie, a tu nic. Kogo wtedy oskarżasz? Przyjrzyj się swojemu sumieniu, dobrze to przebadaj, bo to jest czas postu.

Co uczynił Hiob? Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości. Hiob miał rozdarte szaty, gdy wypowiedział te słowa. Co mówisz, gdy jesteś rozdarty, gdy nie wiesz, co zrobić i tu cię ciągnie, i tam. Czy też błogosławisz Boga? Co robisz, gdy cię ciągnie jednocześnie do grzechu i do łaski? Czy mówisz: Panie Boże, dlaczego pozwoliłeś mi zgrzeszyć. Prawda, że przewrotne? Czy Bóg ci pozwolił zgrzeszyć, czy Bóg ci kazał zgrzeszyć? Dlaczego mówisz Bogu: dlaczego pozwoliłeś mi zgrzeszyć? Wiem, że tu są osoby, które tak czasami myślą. Po co tak mówisz? Zobacz u Syracha, tam jest napisane w 15 rozdziale, że Bóg nikomu nie nakazał grzeszyć, więc nigdy Boga nie oskarżaj. Przyjrzyj się temu, żeby w Wielki Post i tutaj przegląd zrobić.

Był człowiekiem o czystym sercu. W księdze Hioba 31:1 jest napisane: Zawarłem z oczami przymierze, by nawet nie spojrzeć na pannę. Nie powiedział na kobietę, tylko na dziewicę. Był tak czysty, że nawet nie spojrzał na czystą kobietę. To jest metafora. Chciał przez to wyrazić, że nie ma w nim grzechu. My niestety w chwilach cierpienia oskarżamy albo Boga, albo siebie, choć nie mamy takiej czystości jak Hiob. Obwiniamy siebie, dołujemy, przekreślamy, uznajemy się za ostatnie nieszczęście, za nieudacznika, człowieka fatalnego, doszukujemy się winy, bo odczytujemy cierpienie jako karę mściwego Boga. To budzi bunt na Niego. I chociaż zewnętrznie nigdy mu tego nie mówimy, w naszym wnętrzu, w sercu mamy żal do Niego za nasze życie. Zobacz, czy tak nie jest.

Dlatego następny krok to jest oskarżanie Boga, że jest niemiłosierny, że jest bezwzględny, że się z nami nie liczy, że myśmy byli niegotowi, aby w marcu przyjąć takie cierpienie, a On nie mógł nas uprzedzić w lutym, żebyśmy zrobili sobie urlop przygotowujący na przyjęcie kłopotów. Dlaczego nie wysłał Anioła i nie powiedział: Słuchaj, za trzy tygodnie będziesz miał kłopot. Może byś się gdzieś wyrekreaował? On zawsze tak znienacka, jak tak mógł? W końcu stajemy się wrogami Boga, a wróg to Hiob, czy szatan? A może jedno i drugie?

W pierwszym rozdziale i w pierwszym wierszu jest napisane, że Hiob był człowiekiem unikającym zła. Oryginalne sformułowanie hebrajskie z całym bogactwem treściowym nie da się oddać przez polskie „unikający zła”, a jednak mimo takiej postawy wobec zła, zło się wślizgnęło między Hioba i Boga. Po hebrajsku będzie to tyle znaczyło co niechętny złu. Słowo sar ma znaczenie: nieposłuszny wobec zła, krnąbrny wobec zła, tak by się dało przetłumaczyć, hardy wobec zła, buntowniczy, gniewny. Należałoby sobie wyobrazić, że Hiob widząc pokusę, wściekał się na nią. Kiedy widział, że coś kusiło do złego, był zły na zło. Taki był, jak kowadło na młot. Taki był dobry. Taki był szlachetny, wierny, że go nic go nie skusiło. Odporny był na zło. W języku łacińskim to sformułowanie jest inaczej podane w Wulgacie – praecedo oznacza, że on cofał się przed złem, że nie wchodził w złe sytuacje. Coś pachniało złem, on krok do tyłu. Septuaginta, grecki tekst Starego Testamentu tłumaczy: skutecznie unikający z dala wszelkie nieprawości. Był pragmatyczny wobec zła, daleko od zła. Ale mimo to i tak zło się wślizgnęło w jego życie. Jak zły duch w jego życie nie mógł wejść w postaci grzechu, to wszedł w postaci cierpienia. Życie go sprawdziło. Hiob sprawdził się, czy jest przyjacielem Boga, czy nie.

Jeśli ktoś ma imię zapisane w tej księdze, to przerobi wszystkie księgi, od pierwszej do ostatniej. Nie wiem, w której jesteś. Czy w księdze Rodzaju, w Apokalipsie? A jeśli w księdze Hioba, w tym Wielkim Poście, dobrze to przemyśl, bo jesteś w krainie Us (zastanów się). Niech Pan da ci teraz taki czas, abyś autentycznie się modlił, abyś zobaczył prawdziwe swoje lęki, żebyś zobaczył swoją prawdziwą postawę. Wystarczy, że twoje cierpienie stoi przed oczami, wystarczy, że stoi przed twoimi oczyma to, co już przeżyłeś, to co przeżywasz lub przeżyjesz. Twoja kupa gnoju, twoje wrzody, twoje rozdrapywanie, twoje cierpienie, twój ból, twoje odrzucenie, odsunięcie cię, pominięcie. I ty widzisz w sercu te autentyczne uczucia pełne bólu, ale też pełne przyjaźni wobec twojego Boga, który przecież nie chce, żebyś cierpiał, ale chce, żebyś przez cierpienie stał się jego przyjacielem, głębokim przyjacielem. I Pan teraz wzywa cię, abyś w swojej duszy, w swoim duchu powiedział Mu, że mimo wszystko chcesz być z Nim, mimo tego, co może cię spotkać, mimo tego, co możesz przeżywać i mimo tego, co przeżyłeś. Ojciec Niebieski stoi przed tobą, dwór niebieski stoi przed tobą, wszyscy Aniołowie teraz patrzą na ciebie i Bóg mówi: Mój synu, Moja córko oczekuję na twoją odpowiedź, że zawsze będziesz moim przyjacielem, że cokolwiek się wydarzy, nasza przyjaźń będzie nierozerwalna, że pragniesz w duszy być wiernym przyjacielem Boga Wszechmogącego, który stworzył wszystko. Synu, córko, wyciągnij do mnie swoją dłoń, uchwyć się Mojej wszechmogącej dłoni, która wszystko może. Uchwyć się Mojej ręki, która stworzyła ciebie, ukształtowała piękno twojego ciała, twojej duszy. Uchwyć się Mojej dłoni i bez względu na to, jaki wicher będzie wiał, ty trwaj w moim uścisku. Bo Ja cię kocham – tak mówi Pan. Ja cię kocham, stworzyłem Cię i nie chcę cię nigdy utracić, a ty chociażbyś wszystko stracił, wytrwaj w tym uścisku, Moje Dziecko. Kocham Cię. Trwaj w tej przyjaźni, trwaj w Mojej Miłości. Żeby nie wiem co się działo, nigdy Mnie nie opuszczaj, bo Ja, Ojciec Wszechmogący, nie wyobrażam sobie nieba bez ciebie. Słyszysz Mnie? Dziecko, niebo bez ciebie nie jest niebem. Może tu na ziemi przeżywasz piekło lub czyściec i jesteś kimś niezauważonym, odrzuconym, zranionym, przeżywającym w sobie tę kupę gnoju, ale dla Mnie – mówi Pan – jesteś moim dzieckiem i na twoim obliczu są rysy Mojego podobieństwa. A tym bardziej cię kocham, że na twoich rękach i nogach i na twoim sercu są ślady męki, jak na ciele Mojego Syna. Te dzieci kocham jak Mojego Syna, które mają te same ślady, co Mój Syn. Opieczętowane cierpieniem. Kochające mimo cierpienia i przez cierpienie. Wierne mimo wszelkich pokus niewierności – tak mówi Pan. Wytrwaj w tym, przysięgnij w sercu, że mnie nigdy nie opuścisz, cokolwiek się stanie. Uwierz w to, że Moje oblicze stoi przed tobą i że domagam tego od ciebie, tak jak ktoś, kto kocha, czeka na to słowo kocham Ciebie. Moje dziecko, Ja potrzebuję, żebyś mnie kochał. Ja sobie nie wyobrażam Mojej wieczności bez tego słowa, które możesz powiedzieć w swoim małym sercu: Kocham Cię, Tato. Ja nie chcę nieba bez twoich słów – tak mówi Pan. Ja sobie nie wyobrażam nieba, jeśli ty mi nie powiesz: Kocham Cię, Tato.

Powiedz też Jemu: Ojcze ja nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Ja mogę sobie wszystko wyobrazić, mój Boże, mogę sobie wyobrazić, że wszystko tracę, ale że Ciebie tracę, tego nie chcę sobie wyobrażać. Powiedz Mu to. Spraw swojemu Bogu przyjemność. Spraw swojemu Bogu szczęście, bo nawet to słowo jest dla Niego szczęściem. Uczyń swoją modlitwę przymierzem, pieczęcią. Niech twoja miłość będzie silniejsza niż dziesięć tysięcy łańcuchów, które wiążą.

Mów do Boga w swoim sercu takie słowa, które nigdy nie rozkruszą się, które nigdy nie zardzewieją, mów Mu takie słowa, które nigdy nie zwątpią. Mów Mu takie słowa, które nigdy nie rozlecą się w proch. Mów Mu takie słowa, które są jak pieczęcie, bo to Bóg cię słucha. Mimo wszystko chcę być z Tobą, Panie, cokolwiek mnie spotka. Niech nigdy Cię nie opuszczę. Niech moja miłość będzie jak gwóźdź wbity w ścianę, niedający się wyrwać. Niech moja miłość będzie jak kamień, który jest w murze. Cokolwiek mnie spotka, Panie, niech moja miłość będzie w Tobie. O Święty, o Dobry Boże, Ty we wszystkim czekasz na nas, Ty w każdej sytuacji, wydarzeniu, w każdym cierpieniu jesteś gotowy przyjąć nas. To my czasem mamy w sobie tę wrogość do Ciebie, opór, lęk, strach, że może zrobisz nam coś złego, że jesteś nieobliczalną Miłością, nie liczącą się z naszą słabością. O, wybacz, Tato, że tak czasem myślimy. Wiem, że jesteś inny, że jesteś dobry i że dla Twojego serca było wielkim cierpieniem to, co usłyszałeś o Hiobie i że cierpiałeś razem z nim w Chrystusie, bo przecież Twój Syn to Hiob, Ojcze. To przecież On umarł na śmietnisku, rozkrzyżowany, przebity. Tak nas kochasz i Jezus pokazał nam, jak trzeba kochać Ojca, nawet w krzyżu, że nic tej Miłości nie powinno rozerwać, że Twoja Miłość jest ważniejsza niż przysięga, niż przysięga małżeńska i co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. Panie, Ty nas łączysz w swej Miłości, niech nic nas nie rozłączy. O Dobry Boże, o Wszechmogący, o Najwyższy, o godny Chwały, tak, chcemy Cię chwalić teraz, bo zrozumieliśmy, że wiemy, za co mamy Cię chwalić. Za Twoja upartą miłość do nas. Za Twoją miłość, która się nie cofa przed niczym, za Miłość wyrażoną w Chrystusie, który umarł na krzyżu, bo tak bardzo nas kochałeś. Wielbimy Cię.

Tekst do pobrania