o. Augustyn Pelanowski, Cierpienie i ciemność, część 4

Konferencja do wysłuchania tutaj

Bogu nie jest miła skrucha, która jest nienawiścią z tego powodu, że zostawiasz za sobą błotne ślady. Jakub przekroczył rzekę, bo zaakceptował swoją kulawą nogę. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób kulawi. Czy komuś z was wszystko we wszystkim wychodzi? Twoja kulawość jest defektem, ale  nie musisz za to się niszczyć. Uciesz się z tego. Nie bój się. Pan Bóg nie jest takim rodzicem, który mówi: „Kocham cię, kiedy będziesz we wszystkim doskonały”. On nie mówi: ”Tatuś przytuli córeczkę, jak przyniesie piąteczkę”. To jest taki Tatuś, że cię przytuli, nawet jak przyjdziesz z pałą. Taki Ojciec, że zawsze przytula. Za prawdę przytula. Nie ma miłości bez prawdy. Nie zaprzeczaj swojej historii życiowej, swoim grzechom, wadom, a nawet nałogom i zniewoleniom. Nie bój się, jeśli to kuleje i jest twoją owrzodzoną historią. Nie bój się. Bóg nie kocha grzechu, ale kocha grzesznika. O tym musisz wiedzieć. I w tym wszystkim odnajdź swój dar, swój charyzmat, swoje prorokowanie, żeby charyzmat nie doznał fiksacji z tego powodu, że ty nie wiesz, czy jesteś Łazarzem, czy bogaczem.

Charyzmat jest prawdziwy, kiedy człowiek jest prawdziwy. Kiedy widzi całą swoją prawdę  wewnętrzną i całego siebie przyjmuje – dobre i złe strony swojej natury. Charyzmaty, jak prorokowanie czy uzdrawianie, mogą być również imitacją. Kiedy człowiek ucieka od swojej historii, chce zaprzeczyć swoim grzechom, nie zgadza się na swoje wady i bardzo prześladuje swojego Łazarza, może założyć kosmetyczną maseczkę pobożności, ubrać się w bisior i purpurę darów Bożych i całe jego charyzmaty i modlitwy są zaprzeczeniem prawdy, a nie służbą bliźnim.

One wtedy nie służą jedności Kościoła, ale odzyskaniu poczucia wartości, bo go nie ma! Wtedy łatwo rozpoznać imitację charyzmatu. Ten człowiek kieruje uwagę na siebie, ciągle podkreśla, kim jest. Wtedy już wiadomo, że ma kłopoty ze swoją tożsamością. Kochani, musimy być czujni. Wmawianie sobie daru na skutek dezintegracji jest wynikiem zaprzeczenia swojej Łazarzowej prawdzie.

Autentyczny charyzmat niech osiądzie na twojej prawdzie, jaka by ona była. Izajasz 6: znacie dobrze ten tekst. Bóg nam mówi o powołaniu proroka. Daje mu charyzmat proroctwa. W roku śmierci króla Ozjasza „ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie. Tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny (anioły wielbiące Pana, seraf– płonąć z miłości) stały nad nim”. Bóg ukazał się w uniżeniu. Kiedy Bóg stanął poniżej, anioły w zawstydzeniu ukryły swoje twarze, zawstydzone Jego pokorą. Każdy miał trzy pary skrzydeł. Dwoma skrzydłami zakrywał twarz, dwoma – nogi, a dwoma latał. Tak tekst przedstawił serafinów, zawstydzonych pokorą Boga, udzielającego charyzmatów Izajaszowi. Słowa, które powtarzamy na mszy, to modlitwaserafinów. To nasza nobilitacja. Kiedy mówimy: „Święty, święty, święty”, jesteśmy zaproszeni do modlitwy serafinów. To  uwzniośla naszą pozycję we wszechświecie. Przez kilka minut jesteśmy w siódmym niebie. Cała Ziemia pełna jest Jego chwały. Od Jego głosu zadrgały futryny, a świątynia wypełniła się dymem.  Izajasz powiedział: „Jestem zgubiony. Jestem mężem o nieczystych wargach.” Co chciał przez to powiedzieć? „Jestem grzesznikiem, obłudnikiem”. Ustami oskarża, osądza, jest kłamcą. Światłość w Bożej obecności tak pokazała mu jego wnętrze. Nie może temu zaprzeczyć – jest grzesznikiem. Oczy moje oglądały Pana. Powinienem umrzeć. Nie jestem godzien. Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Widzę w tym prefigurację komunii świętej. Komunia wpala, oczyszcza. Czasem mamy takie doświadczenie, z którego człowiek wychodzi jak poparzony. Zapamiętaj, co jest ważne w tym tekście. Izajasz nie powiedział: ”O, tak, jestem właściwą osobą do tego charyzmatu. Tu w Jerozolimie nie znajdziesz, Panie, bardziej prawdomównej i wiarygodnej osoby.” Kiedy mówił, że jest grzeszny, był autentycznie o tym przekonany. Nie udawał, „bo tak wypada powiedzieć”.

Jeremiasz 1 – to samo. Kiedy Bóg daje Jeremiaszowi proroctwo i zwraca się do niego, Jeremiasz drży. „Dotknął Pan moich ust i rzekł: Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał, obalał, byś niszczył, byś budował i sadził.” To Słowo będzie niszczyło, będzie destruktywne. Będzie wprowadzało niepokój.  Dziwny dar proroctwa, nieakceptowany w środowisku. Wiecie, jak Jeremiasz miał trudno. Co znosił, będąc nieoklaskiwanymprorokiem. Ale on też widział swój grzech. Widział swoją grzeszność. Nawet Bóg go upominał: „Jeśli ty się nawrócisz do mnie, wtedy Ja cię uwolnię”. Jeremiasz 15,19: ”Jeśli się nawrócisz,
dozwolę, byś znów stanął przede Mną”. Dlaczego padły takie słowa? Widocznie Jeremiasz też miał „kłopoty”. Bóg niebez powodu powiedział: ”Jeśli się nawrócisz,
dozwolę, byś znów stanął przede Mną”. Takich słów  nie mówi się bez powodu.

Dlaczego w Biblii jest opisane dwa albo trzy razy powołanie Piotra i to w różnych sytuacjach? Czy ewangeliści nie wiedzieli dokładnie, jak wyglądało powołanie Piotra, a może Pan Jezus powoływał go aż trzy razy? To był człowiek o twardym karku.

Ezechiel – najgorszy numer. Rozdział 4, 1-8: co ten prorok musiał przeżyć z powodu swojego charyzmatu! Posłuchajcie, jak charyzmat go uwiarygodnił: ”A ty, synu człowieczy, weź sobie tabliczkę glinianą, połóż ją przed sobą i narysuj na niej miasto Jerozolimę.  Następnie przedstaw jego oblężenie, zbuduj naprzeciw niego szaniec, usyp naprzeciw niego wał, uszykuj przeciwko niemu obóz [nieprzyjacielski] i ustaw przeciwko niemu tarany dokoła.  Potem weź sobie patelnię żelazną i uczyń z niej jakby mur żelazny pomiędzy sobą a miastem i skieruj wzrok swój na nie, tak jakby było oblężone i jakbyś ty je oblegał. To będzie znakiem dla domu Izraela.
 Połóż się na lewym boku, a Ja złożę winę Izraelitów na ciebie. Przez tyle dni będziesz znosił ich winę, przez ile będziesz na nim leżał.  Podaję ci lata trwania ich winy w liczbie dni: przez trzysta dziewięćdziesiąt dni będziesz znosił winę pokoleń izraelskich. A kiedy je wypełnisz, położysz się znów na prawym boku i będziesz znosił przewinienia pokolenia Judy przez czterdzieści dni. Liczę ci jeden dzień za każdy poszczególny rok.  Następnie ku oblężonej Jerozolimie skierujesz wzrok i obnażone ramię, a będziesz prorokował przeciwko niej.  Oto nakładam na ciebie powrozy i tak długo nie obrócisz się z jednego boku na drugi, jak długo dni twego ucisku nie zostaną wypełnione.” Prorok przeżywał to, co miasto dopiero miało przeżyć. On przeżywał straszne doświadczenie, cierpienie, mękę, jakieś choroby, które miały dopiero spotkać całe miasto. Współuczestniczy w cierpieniu całego miasta i jest jednocześnie znakiem zapowiadającym, sygnałem, stygmatem wśród ludzi. To znaczy być prorokiem. Tu jest najciekawsze (w.9-11): „Weź sobie pszenicy i jęczmienia, bobu i soczewicy, prosa i orkiszu: włóż je do tego samego naczynia i przygotuj sobie z tego chleb. Będziesz go spożywał przez tyle dni, przez ile będziesz leżał na swym boku – przez trzysta dziewięćdziesiąt dni.  Waga tego pokarmu, który będziesz spożywał, wyniesie dwadzieścia syklów na dzień. Raz na dobę będziesz go spożywał.  Także wodę oszczędnie pić będziesz: wypijesz raz na dobę jedną szóstą hinu”. Weź sobie sześć miar z różnych nasion i przygotuj sobie z tego chleb. Jeść w Biblii to też znaczy przyjąć jakąś prawdę. Ezechiel na przykład jadł pergamin. Zjeść coś to znaczy przełknąć gorzką prawdę. Przygotowuje się do jedzenia, ale także do asymilacji, akceptacji jakiejś prawdy. Jakiej? Posłuchajcie. To jest dopiero początek oblężenia Jerozolimy i klęska dopiero nastąpi. Bóg przygotowuje proroka do tego, żeby on był elastyczny. Żeby miał pokorę, musi coś przyjąć. Jaką prawdę? Waga tego pożywienia wyniesie 20 syklów (1 sykl = 11,4 g). Raz na dobę będziesz spożywał. Także wodę oszczędnie pić będziesz. Wypijesz raz na dobę 1/6 hinu (1 hin = 3,6 l). ”Będziesz go spożywał jak podpłomyk jęczmienny; upieczesz go przed ich oczami na nawozie ludzkim”. Oto Słowo Boże. Nawóz ludzki to eufemizm. Można powiedzieć dosłownie: upieczesz ten chleb na gównie. Takie życie mają prorocy! Po co on to musiał przyjąć? Musiał przełknąć tę gównianą prawdę, inaczej nie byłby zdolny z pokorą głosić Słowo Jerozolimie. To mocne doświadczenie.

Kiedy czytamy księgę Daniela, trudno dopatrzeć się u niego jakiegokolwiek grzechu. Modli się i pości. Jest jeden problem: ten człowiek żyje w niewoli.   Czy łatwo ci jest zgodzić się na zniewolenie? Masz dary, charyzmaty, ale masz jedno zniewolenie. Masz jeden Babilon. Daniel z pokorą się modlił w tym zniewoleniu. A ty jak sobie radzisz ze swoim Babilonem? Daniel był prorokiem w swoim Babilonie? Czy ty potrafisz być charyzmatykiem w swoim zniewoleniu?

Pamiętacie list do Filemona? Paweł pisze, żeby Filemon przyjął zbiegłego niewolnika o imieniu Onezym. Ktoś zapyta: dlaczego list prywatnej treści ukazuje się jako pismo natchnione. O, tak! To jest natchnione. Jakie to ważne, żeby wrócić do swojego pana. Nie zaprzeczać, że się jest niewolnikiem. Onezym uciekł od swojego pana, od Filemona i chciał u Pawła uchodzić za wolnego człowieka. My też czasem uciekamy od swoich zniewoleń, a w pobliżu jakiegoś autorytetu chcemy uchodzić za uduchowionego, wolnego człowieka. Nie uciekniesz od swojej prawdy. Paweł to rozeznał i powiedział: „Wracaj, Onezymie, do Filemona. Tam jest twoje miejsce, w twoim zniewoleniu. Dojrzewaj.” Onezym pokornie poszedł do Filemona i stąd ten list w Nowym Testamencie. Ten list powinien nam dużo powiedzieć.

Nie ucieka się od swojej prawdy, nawet jeśli jest trudna, zniewalająca. Jeśli umiesz prawdziwie uznać zniewolenie, to może być początek uwolnienia. Kiedy powiesz: „Tak, to jest prawda – stać mnie tylko na to, że na nic mnie nie stać i bez Ciebie, Jezu Chryste, nic nie mogę zrobić.”

Rozumiesz? Jeśli Bóg jest zbawicielem, to tylko On ze wszystkiego może cię zbawić. A nie ty sam siebie. Ty sam siebie możesz tylko zwabić, a On ciebie może zbawić. Dlatego Pan nam daje takie trudne zniewalające prawdy, żeby nam przypominały, że nie jesteśmy zbawicielami sami dla siebie. Ezechiel musiał przyjąć prawdę o sobie, że żyje łajnem, że jest nędznym człowiekiem.

Znam kogoś, kto był obdarzony pewnymi charyzmatami, a jednocześnie tak wszedł w pychę – co mi wyznał z pokorą – że Bóg, aby go uwolnić, dał mu taką przypadłość, że nie mógł się powstrzymać, aby nie zebrać z ulicy niedopałka papierosa. Tak był upokorzony. Poważny człowiek potrafił ze śmietnika wybierać pety. Tak zniewolenie go upokorzyło, aż wreszcie wybił sobie z głowy, że jest wspaniały. Przeszło mu, kiedy uświadomił sobie, że stoi przy śmietniku jak pies.

Im większa duma, tym większe będą zniewolenia. Twojej pokoryPan nie musi redukować.