Kiedy Ci się nie chce…

Miałeś tak kiedyś?

Panie,
Dlaczego wciąż trzeba się zmuszać?
… nie chce mi się.
Nie chce mi się wstawać
I nie chce mi się kłaść spać.
Nie chce mi się chodzić do pracy
Albo do szkoły.
Nie chce mi się sprzątać
ani prasować bielizny.
Nie chce mi się gasić telewizora
i wykonywać swoich obowiązków.
Nie chce mi się milczeć
ani mówić.
Nie chce mi się go odwiedzać,
podawać mu ręki
ani nawet do niego uśmiechać.
Nie chce mi się go ściskać i całować.
Nie chce mi się wyświadczać przysługi,
Angażować się
Ani iść na to zebranie.
Nie chce mi się stawiać oporu,
Gdy wzywają boczne ścieżki
Odchodzące od mojej Drogi
I nie chce mi się tłumić tych złocistych obrazów
Pojawiających się bez przerwy
Na ekranie moich marzeń.
Nie chce mi się walczyć z czasem,
Zatrzymywać się,
Zastanawiać,
Rozważać Twojego słowa
I nie chce mi się modlić do Ciebie.*

Kiedy Ci się nie chce, pomyśl o Jezusie. O Jego Drodze Krzyżowej i o pierwszym upadku. Czy wiesz, dlaczego się przewrócił?

Anna Katarzyna Emmerich w książce pt. „Pasja” pisze tak : „Teraz dopiero szedł Pan nasz i Zbawiciel, pochylony i chwiejący się pod ciężarem krzyża, zmordowany, poraniony biczami, potłuczony. Od wczorajszej Ostatniej Wieczerzy nie jadł nic, nie pił ani nie spał, przez cały czas katowano Go bezlitośnie; siły Jego wyczerpały się utratą krwi, ranami, gorączką, pragnieniem, nieskończonym udręczeniem ducha i ciągłą trwogą; więc też ledwie mógł się utrzymać na drżących, chwiejnych, poranionych nogach. Prawą ręką starał się z trudem przytrzymywać fałdzistą suknię, hamującą Jego niepewny krok. Dwaj siepacze ciągnęli Go na długich powrozach, dwaj drudzy popędzali Go z tyłu; sznury u pasa przeszkadzały Mu przytrzymywać Sobie suknię, więc nie miał pewnego kroku. Ręce miał poranione od gwałtownego krępowania. Oblicze pokryte było sińcami i ranami, broda i włosy rozczochrane, pozalepiane zeschłą krwią. Ciężar krzyża i krępujące więzy wciskały Mu ciężką, wełnianą suknię w poranione ciało, a wełna przylepiała Mu się do rozkrwawionych na nowo ran. Wśród szyderstwa i złości wrogów szedł Jezus cichy, wynędzniały nad wyraz, udręczony a kochający; usta Jego szeptały słowa modlitwy, we wzroku czytało się nieme błaganie, cierpienie bezmierne, za zarazem przebaczenie. Dwaj siepacze, podtrzymujący na sznurach koniec krzyża, przeszkadzali tylko Jezusowi i utrudniali Mu dźwiganie, bo nie uważali wcale na to, by iść równo i na równej wysokości nieść krzyż. Po obu stronach orszaku maszerowali w odstępach żołnierze, uzbrojeni w kopie.”

Czy Jezusowi się chciało?

Jezus mówi do Ciebie:

Wcale nie miałem ochoty w wieku trzydziestu lat
wstępować po stopniach Kalwarii,
Lecz mój Ojciec życzył sobie, aby całe moje życie
Za was wszystkich zostało ofiarowane.
A Ja, Ja was kochałem, moi bracia,
I jeśli zmusiłem się,
Aby wstąpić na krzyż,
To po to, aby wszystkie wasze wysiłki pewnego dnia
Zostały uwieńczone ŻYCIEM.*

Oto zakręt uliczki. Leży tu spory kamień, by ułatwić przejście przez kałużę. Jezus potyka się o ten kamień. Ręce – jedna podtrzymująca suknię, druga trzymająca krzyż – wykluczają możliwość asekuracji. Chrystus pada na kolana, przekręcając ciało, by nie upaść na twarz. Właściwie osuwa się po skosie całym swoim ciężarem. I wiesz co? Z trudem, bity przez siepaczy, powstaje, by iść dalej. Dlaczego? Ponieważ CHCIAŁ nas zbawić! Tak nas umiłował. Żadna boskość Mu w tym nie pomogła. Czynił to siłami ludzkimi. W wolności własnego wyboru. Chociaż był Bogiem. Z medycznego punktu widzenia niemożliwym było, by po dotkliwym biczowaniu mógł w ogóle się poruszać. Tak „zaprogramował” swój organizm, żeby pójść dalej, żeby się wykonało. Bo CHCIAŁ wypełnić wolę Ojca. Tak nas ukochał. Chciał przyciągnąć nas do Siebie.
On MUSIAŁ umrzeć.

Jesteś jak ten bogaty młodzieniec spotkany przez Jezusa w drodze do Jerozolimy. (Mk 10, 17 – 22)

17 Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» 18 Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. 19 Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». 20 On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». 21 Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» 22 Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

To właśnie dzieje się naprawdę i właśnie teraz. Będziesz dziedziczył spadek. Życie wieczne. Jezus musiał umrzeć, by to się dokonało. Dostajesz je w spadku. Nie kupisz tego dziedzictwa, nie zdobędziesz innym sposobem. Nie wypracujesz pobożnością. Bóg właśnie wejrzał do Twojego wnętrza. Odnieś do siebie, co Jezus mówi młodzieńcowi: ma on sprzedać wszystko, co posiada, rozdać ubogim i iść za Nim. Ma iść na całość.
Pomyśl tak: co jest moim bogactwem? Co jest moim garbem? Co mnie nie puszcza? Może wygoda życia? Dostatek? Przyzwyczajenia? Może narzekanie? Może opinia innych? Dlaczego wybieram środki doczesne? Dlaczego nie wybieram Jezusa? Dlaczego nie idę na całość? Cóż takiego zrobił mi Jezus, że Go tak traktuję? Dlaczego On nie jest na pierwszym miejscu? Może znam Jezusa tylko z katechizmu, z opowieści o „jakimśtam” Bogu? Być może nie mam z Nim relacji i to czyni mnie gnuśnym i leniwym, dlatego nie chcę Go spotkać, dlatego nie mam życzliwego dla Niego spojrzenia?
Jezus chce się spotkać z Tobą, by usunąć garb.

Bądź jak świeca. Spalaj się. Zgódź się. Idź na całość. Im bardziej chcesz być przy Jezusie, tym mocniej będziesz się spalać. A czyste Światło Chrystusa wypali Twój sposób życia, postępowania po swojemu, wypali myśli, że się nie uda, że nie wyjdzie, wypali egoistyczne pragnienia. Wszelkie przeszkody zostaną usunięte.

Spójrz jeszcze raz na Jezusa, który niósł krzyż i oddał na nim życie.

„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. (J3,14)

Jezus rozciągnął ręce na krzyżu, żeby przyciągnąć nas do Siebie. Chciało Mu się przyciągnąć nas do siebie! Słowa wypowiedziane tuż przed śmiercią brzmiały: „Wykonało się”.
Dlaczego Ci się nie chce? Dlaczego z trudem wykonujesz obowiązki, polecenia? Dlaczego nie masz sił, by coś zrobić? A gdyby padła propozycja spotkania naszej wspólnoty? Poszedłbyś? Pewnie tak! Okazuje się, że w organizmie człowieka znajdują się pokłady energii, z których nie zdajemy sobie sprawy. Człowieka nie da się przepracować…

Jezus mówi do Ciebie:

Idź, mój mały,
Nie zastanawiaj się czy masz ochotę zrobić to czy tamto,
Zastanów się raczej, czy Ojciec życzy sobie tego
Dla ciebie i dla twoich braci.
Nie proś mnie o siłę, abyś się mógł zmuszać,
Poproś Mnie najpierw o miłość, abyś kochał
Ze wszystkich swoich sił
I swojego Boga, i swoich braci.
Bo jeślibyś kochał trochę więcej,
Cierpiałbyś o wiele mniej,
A jeślibyś kochał dużo więcej,
Z Twojego cierpienia wytrysnęłaby RADOŚĆ,
A wraz z nią ŻYCIE.*

Motywacją do „chcenia” jest miłość. Miłość to drabina łącząca niebo z ziemią. Nasza miłość ludzka jest miłością wstępującą, miłością z nas, poszukującą – to eros, amor. Jezus Cię umiłował miłością doskonałą – AGAPE. To miłość zstępująca. To dar. Obydwie spotykają się ze sobą. Jeśli się nie spotkają, nie uda Ci się w życiu. Nie rozkażesz przecież nikomu kochać Ciebie wiecznie. Dziedziczymy tę Miłość. Przyjmij ją, wtedy będzie Ci się chciało.
Nie ma takiej trudności, która by Ciebie zatrzymała, jeżeli tylko chcesz iść naprzód. Patrz na Jezusa. Patrz, jak kocha.
Jezus udowodnił, że Mu się chciało. Nawet, gdy był wyniszczony. Dotarł do celu, zawalczył do przelewu krwi. Będąc bogaty, dla nas stał się ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogacić. Ma prawo więc żądać od Ciebie, abyś się wyrzekł siebie. Złożył dar z siebie. Poszedł na całość. Chce się spotkać z Tobą w miłości. Pyta dziś Ciebie: pójdziesz za Mną na całość?

Gdzie kończy się Twoja walka?

A może właśnie się usprawiedliwiasz? Może ktoś szepcze Ci do ucha: przecież może Ci się nie chcieć…. Możesz popełniać grzechy…. Potem przecież się wyspowiadasz…
Walcz – choćby do przelewu krwi. Pomyśl o Miłości, która rzuciła Siebie na krzyż. Pomyśl o Jezusie…
Czy jest coś w całym Wszechświecie ważniejszego niż spotkanie z Jezusem? Niż życie wieczne? Niż Księga, której żaden z najtęższych umysłów świata przez tysiąclecia nie pojął do końca?
Bądź dumny ze swojego Boga. Jesteś Jego dziedzicem.

*Fragmenty oznaczone gwiazdką pochodzą z książki książki Michela Quoista pt.„Drogi modlitwy”.